Odchodzę od zmysłów teraz i nie wsmak mi żaden dotyk chyba Mam Aspergera, czuję, że nie umiem spojrzeć prawdzie w oczy A jest taka, że nie wiem jak żyć, nie wiem gdzie iść i po co Po szybkim no to drinki nocą, mój obraz jak Caravaggio był zbyt ostry Życie to parę chwil i jesteś w nim jak Wilk z Wallstreet Chciałbym odbić się od codzienności, uciec, Zostawić z tyłu parę powinności uciech i kurwa przyrzekam Chyba to zrobię, bo jutro nic mnie nie czeka poza raczkującym fejmem Nawet się tym nie przejmę pokłosie, biorę bit i jadę z nim jak Paul Walker Na koncert, po szosie aż zdechnę, nigdy nie będzie jak wcześniej Ta stagnacja sprawia, że załamuję ręce jak Szpila, gdy wbija na ring Gdy SB Maffija nawija, zabija to jakby Deyanira szyła Ci tees, nigga plis Jebać to, cały ten syf mnie dobija w pysk rap, rap, rap, rap, rap, rap, nie mam siły. Nie mam siły.
Cały ten świat jest kurewskim oszustwem, rozsypuje szczęście na potłuczonym lustrze Śmieszne, poszedłem dalej od Zaratustry Śmieszne, przynajmniej przestałem być pełen pustki Ludzie przychodzą i odchodzą dalej jak... Tu jest miejsce na Twoje porównanie, ja Nadal czuję, że mnie ciągnie w próżnię Ekliptyka, ale o tym może później Szczęście to dobry szlak moja droga Wcieliliśmy to w życie to jak joga Traktuje Cię jak powietrze, ekologia Nie, że hashtag, po prostu ekologia Nadal nie wiem, co możemy jutro zastać Ale moje ramię posłuży temu za punkt oparcia Nadal nie wiem czy mam wszystko czy nic Gdy patrze na ogień i Czuję się jak Victor Fries /x3
Wciąż się biję z myślami, choć to starcie jak Dawid i Goliat Wszędzie widzę Twoją twarz... Pareidolia... /x2Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.