[Oztry] Świat pełen bloków sięgających do obłoków to Białegostoku rzeczywisty obraz, gdzie jak czarne z białym błękit z betonem tworzy kontrast ten dla jednych niezauważalny drobiazg, dla nas jest jak klejnot upiększający szarość beznadziejną wszyscy którzy wejdą w miasta obręb zetkną się z horyzontem poniżej którego jest coś mniej pięknego niż widok z reklam za to prawdziwego, to szare osiedla szare dzielnice, nasze rewiry, które tworzą nic innego tylko miejski labirynt złożony z niezliczonej ilości ulic przemierzam go codziennie nie zaskakuje więc mnie tu nic wszystko pod kontrolą, czuję się jakbym był za sterem reprezentuje dumnie ten teren, ten właśnie ziemi skrawek który znam nawet lepiej niż alfabet, od czasów zabawek aż do dorosłości życie się komplikuje zamiast się uprościć jednak nie brakuje w nim radości a to podstawowy składnik, jak my nie rozumie tego tak nikt więc szybko chwytaj rymy i łap bit, poczuj klimat pomyśl ile już na koncie dni mam tu spędzonych białostockie dobrze znane mi rejony tutaj z każdej strony mam wielu znajomych i dla nich wielkie pozdrowienia, wyszliśmy z podziemia dobrze o tym wiem ja, mamy do udowodnienia, że to nic nie zmienia w tym co jest do powiedzenia ramię do ramienia stajemy obok siebie razem rymujemy w ten sposób mamy zamiar wygrać z czasem
(ref x2)
Miejsce, które każdy z nas nazywa domem Tu gdzie się błękit splata z betonem Gdzie wszystkie chwyty jak wszystkie rymy dozwolone Tu gdzie się błękit splata z betonem Gdzie każdy wie, w którą podążać stronę Tu gdzie się błękit splata z betonem Które każdy z nas uważa za centrum świata Tu gdzie się błękit z betonem splata
[Koma] Szare mury, błękit nieba tu i ówdzie, Wizytówka miasta, jak Borrusia w Dortmundzie, Wracam do domu wykończony, jak bokser po dziesiątej rundzie, Padam do łóżka, jak Gołota na deski w jednej sekundzie, Zasłaniam żaluzje, może w końcu się rozluźnię, Rano mam spotkanie - trudno, najwyżej się spóźnię, Jestem w domu, cztery ściany potrzebne do życia, Ciepło, jak w sercach dam, na koncertach Milowicza, Świat z betonu, dla którego miasto to granica, Słowa matki "śpij kochany", jak u Bregovica, Bez niej bym nie istniał, jak trylogia, bez Sienkiewicza, Bez niej bym nie istniał, jak bez projektów dzielnica, Bez niej bym nie istniał, jak bez dzielnic metropolia, Bez niej bym nie istniał, jak bez spokoju euforia, Bez Dawida - Goliat, ale istnieje, jestem żywy, Koma - prawdziwy gracz osiedlowej ligi, Wśród przyjaciół i wrogów, tak jak Xzibit, Z Białym stokiem związany na zawsze, jak z armią Mig'i, Znany w tych stronach, młode serce, jak Capadonna, W świecie niebezpiecznym bardziej niż płyta Jacksona, Ze swoimi ludźmi, na zawsze, po wszystkie lata, W miejscu, gdzie błękit się z betonem splata...
(ref x2)
[Dyha] Miasto do miasta ten sam błękit tak samo czarny asfalt tak samo każdy szczyl w pióra obrasta, stawia pierwsze kroki, ten sam cień rzucają bloki podobne miejsca, które mają swe uroki te same gwizdy gdy widzimy fajne nogi, tak samo jest ktoś Ci wrogi i ktoś od serca po burzy na niebie ta sama tęcza, tak samo chłopaki wiszą na obręczach, najebani w nocy wdrapują się po poręczach, tak samo rodzi się miłość i jak szyba pęka, tak samo przegrywa ten, co nie trzyma losu w rękach, granica jest cienka między betonem a błękitem PWRD kilka liter, głos ulicznego rytmu małolaty wściekłe jak pitbull, sam piszę scenariusz swego życiowego filmu
(ref x4) Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.