Wiele dni już pogubiłem Na skraju życia drogi Nieświadomie potraciłem Zgniły chory czas Betonowa szarość miasta Tkwi już we mnie chociaż maj
Bardzo trudno mi być sobą Bo skrawki innych twarzy Nieistotnych oraz ważnych Widzę wokół mnie Mimo woli się zamieniam Pośród gwiad przemierzam czas
Za oknem przechodzący zimowy dzień Coraz wcześniej się żegna i idzie w cień Z kolejną szklanką bez wina , bez dna Pędzimy skutecznie , bezczelnie w noc
Jak mogę ,tak czuwam i wyraźnie czuję Że cieżarem spokoju jest niespójność Poszukiwania radości i znajdywania Tego co wieczorem ukryte jest
Miałem życie i przyjaciół Za całe 10 złotych Wytrzymali do północy Spazm wykręcił twarz Wieczorami nie pamiętam Znów zaćmienie głowy mam
Na betonie obok ciszy Znów bezwzględny czas Ogień śmiechu mnie rozpala Wysiadają kurwy z ust Nie potrafię się powstrzymać Zwyrodniały chory móg
Miasto brudne i niezwykłe Wyje pies przez całą noc Cały gniewem znowu płonę Trzeźwo widzę świat Przewidziane urodzenia Programuję własny czas
Nie pamiętam żeby ranek głodny był Zwidów szarych niepoznanych sił A ty co ? A ty czemu kryjesz twarz W mroku świec skupiasz wolę swą Na parapet bryły mglistych ciał Wchodzą łatwo ! Kiedy siły brak Błyski świateł coraz bliższe są Każda noc samotna tak ! Wokół sen ! Fotografie gubią blask ! Może są ! Ważne może są Jedynie dedykacji brak
Kiedy noc wita świt wokół sen jestem sam W mroku świec kryję się a ty co ? Obudź się Każda noc samotna tak wokół sen wina brak Błyski świateł coraz bliżej na ulicy nagie drzewa muszę być zaćpany snem Wtedy noc powita świt znowu będę sam Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|