I „Nieskończoność”
Ja czas , ja czas
Słyszę wiatr , dziecka płacz . Sny się kłębią – pachnie sad Modlą się , dają tlen . Tu jest przyszłość – obudź się
Z odtworzenia widzę świat . To co było , i co będzie jak Światło spali cień , życie wznowi bieg
Przyszedł ktoś , usiadł ktoś . Potem odszedł - nie wie gdzie Cichy płacz , w głowie ślad. Tylko pamięć – wasza jest
Nie zaczynam i nie kończę się . Daję tyle siebie ile chcę . Wykorzystaj mnie , tak jak tego chcesz
Ja się nie spieszę wiem , że nie mijam też Najbardziej boli gdy łatwo tracisz mnie
Strach zapukał już do twych kruchych drzwi Nie chcesz ruszyć się bo za progiem nic Chciałbyś wierzyć że gdzieś inny świat Ogranicza cię przestrzeń oraz ja
Czas nie kamień , czas nie sen , daje noc i daje dzień Rozrzedzony z biegiem lat , mój czas , mój czas Szare niebo , mokry dzień , wznoszę twarz , zanika sen Przemoknięty wewnątrz mnie , mój czas , mój czas Wiele śmiechu , wiele łez , daje los , zabiera też Uskrzydlony z wiatrem gna , mój czas , mój czas Sady kwitną , kwiaty mrą , wszystko z wiekiem chyli się Bezustannie zmienia twarz , mój czas , mój czas
II „Po drugiej stronie przytomności”
Ktoś mnie zamknął w szklanej kuli , kipi ze mnie noc i dzień To przekorny byt umysłu , wiem Nieudolność mego ciała , nie potrafię ruszyć się Zawieszenie kiedyś skończy się
Moja dusza w próżni tkwi , jakiś dom , jakieś drzwi Muszę już otworzyć je , nie jutro Całowany ogniem świat , woła mnie , klucza brak Światło kusi żeby wyjść , z ciemności Ostry błysk ciągle zbliża się , sięgam ręką i nie budzę się
Byłem dzieckiem cały dzień , teraz już , stary cień Czas podróży kończy się , tak nagle Może jednak zbudzę się , zniknie mrok , zniknie cień Niech to światło weźmie mnie , do jutra
Anioł śpi , płynie świt , czarny klosz , płoną drzwi Siedzę sam w powodzi cienia W dłoni klucz , wola śpi , palce drżą , nie ma drzwi Szara niemoc niemówienia
Zastanawiam się rano budząc się ciężko , czy bóg to czas ? Kiedy roją się w głowie sny nieporządne , szybko płynie noc Stojąc nad kanałem , widziałem cienie mokre i lekkie Uznałem , że wszystkie istoty muszą być rozciągnięte w czasie
Lubię jak dajesz mi słodyczy łyk Mówiąc mi , że jest inny nowy świat Lubię jak dajesz mi nadziei smak Czując , że moje życie ma znów sens
Sny spadają w próżnię mego życia jak w głębię nicości Wolno dzwonią godziny , gdy wyje nuda bezsennie Moje lepkie ciało otulają zamglone ramiona nocy A senna powolność drzemie w pocałunkach nieznanych
III „Bezradność nieunikniona”
Podróżuję niczym wiatr , jestem świadkiem wielu zmian Tu własny ślub , tu ciasny grób Przestrzeń ciągle zmienia się , z wiatrem płynie zdarzeń bieg Tu jeszcze tłum , już wody szum
Słyszę wiatr , starca płacz , z niepewnością idzie spać Modli się , patrzy wstecz , to jest przeszłość , nie bój się Od klęczenia kilka łat , to co było zapamięta jak Nasycenie spraw , wystrojony fałsz
Płynie krew , lepki tlen , słońce znika idzie kres Oddech już , zwalnia krok , w ustach słodycz , jutra brak Bezradności gorzki stan , teraz został jeszcze tylko żal Płomień słabo drży , potem nagle nic
Lubię jak dajesz mi słodyczy łyk Mówiąc mi , że jest inny nowy świat Lubię jak dajesz mi nadziei smak Czując , że moje życie ma znów sens Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|