Na arenie tej, nie z własnej woli Stoję właśnie dziś, by znów się bić. Oczy ślepe mam od reflektorów, W głowie huczy mi widowni ryk.
To nie jest Rzym, to nie żadne Koloseum, Areną tą jest cywilizowany świat, W którym o życie walczyć muszę tak jak wielu, To przedstawienie musi trwać.
Nagle słychać gong i ból wybucha, To przeciwnik mój mnie wali w brzuch. I kastetem w twarz, już pluję juchą. Wschodzi moja noc, zachodzi duch. Z trybun powstają panie i panowie, trochę za wcześnie kciuki idą w dół. Moje życie tu jest pustym słowem.
To nie jest Rzym...
On już olał mnie, odwrócił głowę, A lekceważenie to jest zawsze gruby błąd! W plecy wbijam mu nóż sprężynowy, Jego, a nie mnie zabiorą stąd. Choć tłumy gwiżdżą, plują obelgami, Nikt mnie nie ruszy, ja ich dobrze znam. Nikt nie pytał mnie przecież o zdanie, Czy ja chcę się bić, czy ja chcę żyć!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.