Duszę się kurwa nie wiem już co mam ze sobą zrobić Dzień po dniu w głowie coraz więcej paranoi Coraz więcej fobii, strach lecz nie wiem przed czym Rodzaj ucieczki, staff pozawijany w bletki Nic mnie już nie cieszy, radość ucieka gdzieś poniekąd, ta Moje myśli to już dawno placebo, żyje, Ta żyje, tylko jaki cel w tym by walczyć? Życie samo wydaje werdykt, by walczyć nie? To nie film o Alim szczególnie gdy efekty walki to skrajny minimalizm Walczyć ale o co? Hajs w tych grubych plikach Znów przyjdzie weekend, przepierdole go na chlanie i znów znikam Znów budzę się na kacu, po co mi to było? Alko już nie zabija we mnie abstrakcji słowa Miłość, chodź Mam ją tu na co dzień w kilku osobach to coraz częściej martwię się że to tylko puste słowa
Codziennie ten sam film, i tu się nie pomylę 360 dni z czego z 3 były miłe, skurwiałe Deja Vu Jak pętla mi na szyje, mam wrażenie jak bym żył Codziennie na repeacie duszę się, Idę odetchnąć powietrzem, świeże powietrze? Nie ma go w mieście jest za to węgiel z siarką i ozonem Co dzień aplikuję zyrtec z chydrokortizonem 50 gramów czystej, zaciągam się tytoniem, nawet Jak myślę o niej to zawsze na bezdechu Tak jak i ona o mnie, nie wnikajmy człowieku Duszę się! Bo wiem że nie ma grzechu Którego bym nie skurwił obrócił w swoją stronę Tak bardzo złem przesiąkłem że nie wiem co jest dobre Gdzie moje stare ziomble? Zakochali się w cipach Nie wrócą tutaj wątpię, niech idą się miźać A ci co w nich nie wątpię, jest jeszcze paru typa To z nimi chleję gołdę i dzięki nim oddycham.....
Ocknij się człowieku, wiesz że w życiu jest jak z dziwką Ty chcesz długo i dobrze, ona byle jak i szybko Jedną nogą w piekle, drugą nad chmurami stąpam Od dawna wiem że obie skrajności tutaj spotkam W piersi dwie komory, ta z miłością druga z gniewem Mam na myśli głębię, łap od nas to z sercem Dławi w sobie życie, myśli biją się z myślami Alkohol nie uwalnia i wybucham jak dynamit Czy jestem złym człowiekiem, nie dzielę się uczuciami A wewnętrzny żal i smutek nie kojarzy się ze łzami Do swojego dojdę, nie ciskam się weź przestań Wzlecę za wysoko, spadnę z braku powietrza Męczę się ze sobą jak narkoman z dragami Tak jak on nad nałogiem nie panuję nad nerwami I tracę oddech, mdleję na kolana padam Czy zlituję się nad sobą? Może spytam siebie (haha)
Chcemy być lepsi, dążyć do swoich pragnień Otaczać ludzi życiem, spełnionych kilku marzeń I głupich zdarzeń, z których wyciągasz wnioski Nie mylić znaczeń, chodź wiem że pieniądz jest boski Ten most jest za wąski, spadając w otchłań Jak masz zapamiętać o prawdziwych wygodach Gdy spadasz! Gazety i reklamy na bilbordach Od tak.. Kasują w nas naszą wolę Chcą zabrać nam oddech, ściskając szyję Chodź mam ochotę krzyczeć, że żyję swoim życiem Dusi mnie bycie, w otoczeniu tych idiotów Którzy mówią na co stać mnie i na co jestem gotów Ci którzy znają powód, dlaczego wciąż to robię Lecz wśród setek myśli łapię za krótki oddech I milczę, chodź dla wielu jesteś zerem Przemilczę, bo nazywasz mnie przyjacielem
Chciałbym powiedzieć że, naprawdę staram się walczyć Jednak rzeczywistość stwarza zupełnie inne objawy Kolejne szlugi wypalam, staram się uspokoić Przysięgam kurwa na boga, że znów nie dam się wrobić Naiwność ludzka, wiesz że nie zna żadnych granic Zrujnowałaś mi życie, przez ciebie nie umiem już marzyć Słabe zdrowie czy niefart, nazwij to jak wolisz Taki los, który w tej kwestii strasznie nabroił Pożegnania dla każdego z nas są strasznie trudne Szczególnie kiedy leżysz bez ruchu w tej zimnej trumnie Te drzwi bez klamek, miejsce uśpionych krzyków 2005 rok, witamy w psychiatryku, wiesz Ja już na prawdę w nic nie wierzę A walkę o szczęście, myślę że oddałem walkowerem Chyba, najwyższa pora żeby skończyć tą grę Nie mam na tyle odwagi, dlatego duszę się Duszę się... Duszę się... Duszę się...Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.