O czym myślałeś jak dałeś nam rozum, nie myślałeś, że stworzymy bogów, dałeś wiarę by smutek ostudzić, w Twoje imię zabija się ludzi. O czym myślałeś jak dałeś logikę, nie myślałeś, że człowiek zwątpi, dopuściłeś geniuszy do liter,i w imię postępu stworzyli bomby. Panie czemu Cię nie ma na dworcach, czemu dzieciom zabierasz rodziców i czemu Cię nie ma jak patrzą przez okno, a gdzie wtedy jesteś jak płaczą po cichu. Czemu mamy wychwalać świątynie, i słuchać co mówią nam typy w habitach, chyba kurwa nie mówią nam prawdy, podobno zasady wyryłeś na płytach. A dzieci nie lubią jak ktoś je dotyka, ksiądz tak dziwnie warknął, mały znowu nie może oddychać, i znowu się dusi, bo boli go gardło, Twoje dzieci chorują z niemocy, mają życie usłane cierniami, depresja zabija, marzenia jak trotyl, jeden jest zdrowy na stu opętanych.
Czego wciąż mi brak, mam po co żyć, Obcy ludzie mówią, że zazdroszczą mi, Czego wciąż mi brak, czemu chce to mieć? Czemu jedna mała myśl rysą jest na szkle? Widziałem łzy, strach, gniew, nie zdziwi mnie nic już, Słyszałem krzyk, płacz, dźwięk tłuczonych kieliszków, Kocham Cię mocno tak, jak nienawidzę żyć, co poszło w piach, nie szkoda mi I wcale nam nie jest do śmiechu, bo wiesz, że jestem taki, jak Ty.
Znasz to uczucie, gdy otwierasz oczy i wiesz, że jesteś obcy, Wszystkie twarze z wczoraj to ludzie z przeszłości. Niby jest spoko, niby się działo trochę I znów mówili, że to co robisz jest dobre, zrobiłeś parę fotek. Obmywasz twarz, w lustrze widzisz kilka nowych zmarszczek, Dotykasz dna, kaszlesz, rzygasz na umywalkę. Chciałbyś usłyszeć jej głos, zadzwonić później, sprawdzić, Wyrzygujesz wczorajszą wódkę, a ona pewnie się martwi. Patrzysz po pustym pokoju i wiesz, że nie wrócisz tu nigdy, Gadałeś pół nocy tam kurwa z każdym - setki rozmów, pobite kieliszki. I nawet gdy byli dla Ciebie to nie ma znaczenia, bo wie, że za tydzień, Inne miejsca, inni ludzie, znów to samo, jakoś idzie. I może to kochasz i żyjesz dla nich, łapiesz za flachę i pijesz, palisz, Łudzisz się jeszcze, że te kilka łyków, jakimś cudem obmyje rany. I schodzisz do auta pijany, a kumpel Ci mówi, że nie ma sprawy, I wcale Ci nie jest do śmiechu, bo wiesz, że jesteśmy tacy sami.
Kiedyś stanę na wprost Ciebie, stanę z Tobą oko w oko, będę wiedział, że nie wrócę już na Ziemię, że jestem wysoko, nie obudzę się nad ranem, Panie, Jekaterina będzie piła zimną kawę sama. Panie, tylko Ty i ja i już nic więcej, Panie, tylko Ty i Twoje czyste serce, ja jestem wysoko, nie obudzę się nad ranem nigdy, Jekaterina będzie piła zimną kawę z innym.
Panie, nie wiem jak mam Ci dziękować za życie, choć czasem pękam, wtedy nie wiem co robię gdy chwytam za łychę, znów zwalnia pętla, Panie, nie wiem czy dobrze zrobiłem, że tworzę czy to moje miejsce, czy może mego miejsca wcale tutaj nie ma aa. Panie, dałeś nam świadomy wybór, mówiłeś, że kiedyś tu zejdą anioły, mówiłeś, że znowu pojawi się Chrystus, jeszcze raz pomyśl. Póki co nie jesteśmy gotowi, weź telefon i zadzwoń do Łony, i daj nam jeszcze trochę czasu, daj nam jeszcze trochę pożyć. Panie, dałeś mi brata, jest mi bliski, dam się ciąć za brata, weź mu zabierz smutne myśli, niech ten chłopak zacznie latać. Panie, dałeś mi piękne słowa, pióro do ręki i chyba wrażliwość, i chyba polecę na Pas Oriona, do domu wrócę zimą..
Czego wciąż mi brak, mam po co żyć, Obcy ludzie mówią, że zazdroszczą mi, Czego wciąż mi brak, czemu chce to mieć? Czemu jedna mała myśl rysą jest na szkle? Widziałem łzy, strach, gniew, nie zdziwi mnie nic już, Słyszałem krzyk, płacz, dźwięk tłuczonych kieliszków, Kocham Cię mocno tak, jak nienawidzę żyć, co poszło w piach, nie szkoda mi I wcale nam nie jest do śmiechu, bo wiesz, że jestem taki, jak Ty.
nasz to uczucie, gdy otwierasz oczy i wiesz, że jesteś obcy, Wszystkie twarze z wczoraj to ludzie z przeszłości. Niby jest spoko, niby się działo trochę I znów mówili, że to co robisz jest dobre, zrobiłeś parę fotek. Obmywasz twarz, w lustrze widzisz kilka nowych zmarszczek, Dotykasz dna, kaszlesz, rzygasz na umywalkę. Chciałbyś usłyszeć jej głos, zadzwonić później, sprawdzić, Wyrzygujesz wczorajszą wódkę, a ona pewnie się martwi. Patrzysz po pustym pokoju i wiesz, że nie wrócisz tu nigdy, Gadałeś pół nocy tam kurwa z każdym - setki rozmów, pobite kieliszki. I nawet gdy byli dla Ciebie to nie ma znaczenia, bo wie, że za tydzień, Inne miejsca, inni ludzie, znów to samo, jakoś idzie. I może to kochasz i żyjesz dla nich, łapiesz za flachę i pijesz, palisz, Łudzisz się jeszcze, że te kilka łyków, jakimś cudem obmyje rany. I schodzisz do auta pijany, a kumpel Ci mówi, że nie ma sprawy, I wcale Ci nie jest do śmiechu, bo wiesz, że jesteśmy tacy sami.
Kiedyś stanę na wprost Ciebie, stanę z Tobą oko w oko, będę wiedział, że nie wrócę już na Ziemię, że jestem wysoko, nie obudzę się nad ranem, Panie, Jekaterina będzie piła zimną kawę sama. Panie, tylko Ty i ja i już nic więcej, Panie, tylko Ty i Twoje czyste serce, ja jestem wysoko, nie obudzę się nad ranem nigdy, Jekaterina będzie piła zimną kawę z innym.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.