[Intro: PlanBe] Przecież chcieliśmy stąd wyjść... Tylko chcieliśmy stąd wyjść.. Ja i moje ziomki
[Refren: PlanBe] Przecież chcieliśmy tylko stąd wyjść To tu czyniło mnie złym Przebijam się przez pot i zły Tylko dlatego, że mieliśmy sny Przecież chcieliśmy tylko stąd wyjść Zostawić w tyle ten syf Mogłem przysiąc, że zrobię to, i Zobacz, gdzie teraz jesteśmy dziś
[Zwrotka 1: PlanBe] Jak to jest gdy nie masz wsparcia od miasta? Stale tylko starcia o rap nasz Walka jest jasna, za szybki wjazd na scenę I wszędzie tu każdy już znał nas Wiele poświęcił tu każdy mój brat A cwele myślały, że przyszło od tak nam Żaden z nas nie chciał zabierać im fejmu Mierzyliśmy wyżej, nie zamkną nas w ramkach Czemu nagle ma tu być inaczej? W nadziei, że zapomnę się tu przeliczyli raczej Przeliczyli na ten, powrót do korzeni A milczeli, kiedy chcieliśmy wyciągać do nich łapę Ja i moi bracia tu zamknęliśmy im japę Teraz sobie latam na czym chcę i tak jest fajnie Sprawdź mnie, kombinuję ile się da wnieść w rap-grę A nie ile wynieść na farcie Skazali mnie na extradycję za tą extra dykcję Za to, że olałem extradycję Mam krew na piśmie i chęć na wyjście I to robię, kiedy tylko biorę wdech i wydech Daj bletki typie i to puszczę z dymem Jestem sukinsynem z ambicją Wjeżdżam tu ze stylem, daj milion Jeszcze się nie śniłem tym pizdom I trochę przykro, że muszę patrzeć tylko w przód Jestem banitą, ale zawsze czuję ból Chciałem wyjść stąd, udało się to już Moja przyszłość to stale cienki lód Nigdy ich nie słuchałem Dzięki temu się wyrwałem Ja, ziomale, nasze crew Od nikogo nic nie dostałem Teraz patrz jak ten dzieciak was rapem zrobił w chuj
[Refren: PlanBe]
[Zwrotka 2: 3003] Banita czy lokalny bękart? Jak mogę nie pamiętać o tych marnych spięciach Tylko daj mi ten czas, wers tak kładę z miejsca Zamiast czekać aż wpadnie mi fajna pensja Nie kryłem nigdy wad jak make-up Choć bycia tego wolnym to smak szaleństwa Znów lekka ręka, nieco lepsza wersja Gdy niesiemy od victorii swój znak zwycięstwa W tłum wbiliśmy tak szybko jak nikt z nich Czas weryfikuje wszystko i wszystkich Hip-hop to ksywki i tylko nieliczni Zostali z nami, gdy byliśmy blisko banicji Wjeżdżamy na teren, bez tremy, nadziei na tani szacunek Nie pytaj nas nigdy, gdzie swe mamy cele Od startu idziemy tak sami pod górę I robię tu, co chcę, zrobię znowu tym kosztem Choć łatwiej dziś, pijąc tylko zdrowie na ośce Mówić, że będzie prościej lub znajdziesz kwit Chociaż w prawdzie nic tu nie wskazywało na to Się zaczął ten sezon, sceptycy nie wierzą Wyszarpaliśmy wszystko pomału pracą To znaczy opłaca się to coraz bardziej Na co mam gadać, że zjadam pół sceny Tą branżą co prawda już od dawna gardzę Szybciej ode mnie pewnie zje ich przemysł I nie czuję tremy, już dziś bo Musiałbym zmienić tu wszystko Na to całe towarzystwo, mogę stać sie opozycją Pierdolona extradycja to mój real-talk
[Refren: PlanBe]Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.