To było dawno, dobrych parę lat temu, gdy idąc przez miasto ujrzał ją na tle śniegu, zanim wyszła zza winkla usłyszał jej głos, aksamitny jak tkanina, piękny jak dom, piękny jak to, co miał za chwilę ujrzeć, bo gdy ukazała buzię oddech wziął ledwie, z trudem, spojrzał jej w oczy - wielkie, niebieskie oczy, w których tonąłeś na mocy ich głębi, tej rozkoszy, ujrzał jej włosy - długie, blond włosy, smagane przez wiatr, gdy kroczy, niczym warkocze komety w nocy minęła go, a on stanął jak wryty "przecież jak pójdzie stąd nie ujrzę jej już nigdy" pomyślał, zawziął się w sobie i za nią pobiegł, mimo, że miał pustkę w głowie i nie wiedział co powie, nadzieja matką głupich, rzekł ktoś dawno, lecz mimo trudnej próby jemu się udało, pocałunki, smak i zapach jej ciała, przeżył tak jak wariat kilka tygodni bez mała, aż pewnego dnia zobaczył ją z innym, dramat, on oddał jej serce, a ta kurwa go zdradzała
Jak ona miała na imię? Ja już nie pamiętam, dla mnie ta sprawa jest zbyt odległa, przed oczyma mam ją, ale zasnutą mgłą i pewnie nie rozpoznałbym jakbym się spotkał z nią, pamiętam, że kochała pieniądze, blichtr i popularność i że aparycją zdobywała mężczyzn łatwo, pamiętam jeszcze jego i jego krwawiące serce, ale czy on ją kochał? Nie byłbym taki pewien
Po tym zawodzie nie był otwarty w uczuciach, dlatego mało kto przypuszczał, że pojawi się ta druga, przy niej powstał jak feniks, od podstaw z płomieni, bo ona jego życia pieśni zdołała słowa zmienić, była dla niego światłem w noc najciemniejszą, była dla niego znakiem na rozstajach "bezdróż", wiedział naprawdę, że ona da mu wierność, dawała mu swą magię, bez podarunków, bez róż, on usychał bez niej, byli nierozłączni, chodzili ze sobą wszędzie, tylko razem czuli się wolni, budził się rano, mając w głowie jej obraz, zasypiał wspominając przejawy jej dobra, to jak raz była łagodna, pomagała innym co dnia, i potrafiła być groźna, ich wrogów palić jak pochodnia, mogłeś strzelać seriami, on by stanął na drodze i przyjął każdą kulę na siebie być dać jej oddech
Jak miała na imię? Dobrze to pamiętam i nie zapomnę, nawet gdybyś mi rozum odebrał, pamiętam jak wyglądała z zewnątrz i wewnątrz i pamiętam, że on zrozumiał, że to z pierwszą to było kalectwo, teraz miał ideał, nie tylko dla niego była doskonała, ale była mu wierna i szczerze go kochała, i pamiętam jego, on kochał ją bardziej niż siebie, on ją kochał, tak, jestem tego pewien
Rutyna - asasyn ludzkich związków, ale czy to była przyczyna jego kłopotów? Nie wiem, więc trzymajmy się faktów, on poznał jeszcze dwie, mimo, że dziewczynę miał już, jedna w dredach, zawsze na żółto, zielono, czerwono, zawsze po kilku skrętach otaczała go bliskością, druga - gitarzystka, skóra, pieszczochy i glany, do jego życia wprowadziła znaczne zmiany, pamiętam dobrze jego wątpliwości, musiał wybrać bowiem tu nie było miejsca na trójkąty, i pamiętam jeden dzień, dłoń zacisnął w pięść i do tej z drugiej zwrotki zaczął sercem pisać wiersz
Pewnie już wiesz, domyśliłeś się przecież, że ten wiersz napisałem w osobie trzeciej, i chuj, że żadnej z nich nigdy nie poznałem, to tylko umysłu twór, żadnej nie pocałowałem, każda z nich istnieje, ale w mojej wyobraźni, bo to tam temu co jest nadałem personifikacji, istnieją tylko w mojej wyobraźni, chwilę, ale czy dzięki temu nie są bardziej prawdziwe? Moja miłość to Muzyka, miłość jedyna, bo Muzyka też jest jedna, każda jest prawdziwa, jeśli płynie z serca, jest dla wszystkich ludzi, bo muzyka to poezja, nieważne są gatunki, pierwsza to ta z czasów, gdy byłem gówniarzem, później, gdy byłem nastolatkiem zajarałem się rapem, następnie poznałem reggae - kolejna miłość, a gdy zacząłem grać na gitarze - metal i rock, a teraz? Słucham muzyki, bo Muzyka jest jedna, wszyscy tę samą tworzymy, moja miłość to Muzyka, miłość jedyna, bo Muzyka też jest jedna, każda jest prawdziwa
jeśli płynie z serca, jeśli jest dla wszystkich ludziTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.