Zanikam to widać coraz bardziej wyraźnie Patrz na to z przymrużeniem oka, jakbyś miał zaćmę Nie świecę żadnym blaskiem, przechodzę cicho obok Ty załóż swoją maskę z której widać każdy obłok Nie mówią głowa do góry, wzrok spuszczony na glebę Wolę patrzeć pod buty bo znowu się wyjebie I znowu nie wiem jak nazwę to co piszę Łyk kawy by łatwiej manewrować długopisem Na torze zwanym życia ona stawia mnie na nogi Bym nie strącając pachołków pokonał resztę drogi Zapytaj samego siebie o cel swojego życia By mieć po co żyć trzeba mieć coś do zdobycia Muzyka? Ona leczy wszystkie rany Których nie widać gołym okiem a i tak je mamy Łagodna jak aksamit, kojąca jak rumianek Słuchawki na uszy tak witam każdy poranek Żeruje we mnie lament po tej całej beztrosce Bo za jej czasów myślałem, że będzie prościej A tylko rośnie we mnie pieprzona introwersja Czuję jak ten monolog wyżera mi resztki serca Też czuję, że jakaś zmiana jest mi potrzebna Lecz co? No co mogę teraz kurwa mogę zmieniać Piszę to od niechcenia przeglądając stare zdjęcia Z wkurwienia bo chyba znowu szukam pocieszenia Znowu tam gdzie go nie ma Fleszbeków perypetie zagłębiają mnie świat Analizując dogłębnie to coś co siedzi we mnie Przecież kiedyś mówiłem, że nigdy się nie zmienię Co moje istnienie oznacza we wszechświecie Przecież świat się kręcić nie przestanie beze mnie I nie wiem po co piszę, przecież z tego nic nie będzie Stary ciężko już przestać coś jak jarania rzucenie I cenię sobie prywatność w chwilach gdy nie chcę Nikogo widywać kiedy nie jest to konieczne A resztę mam wiesz gdzie? W takim momencie zazwyczaj nad kartką rozkminiam swoje refleksje I wiem, że to lepsze niż bezużyteczna gadka Bo co wyniosę z niej? Nic, to standard Gdy rap gra, mam ten stan daruję sobie granice Ograniczenia swobody składania słów na bicie I idzie to lepiej, sam przyznaj, że emocje W moich trackach są z reguły dość wyraźnie odrębnione To mój styl i nic tu nie jest podpierdolone No chyba, że bit - znalezione nie kradzione Naciska oryginalność u mnie na pierwszym miejscu Uważam, że ona jest kluczem do sukcesu Przez stres już nie chcę jeść, on obrzydził mi jedzenie Przez jego jebany smak i brak pewności siebie Nie wiem co będzie, pamiętam wyobrażenie Przyszłości z poziomu gdy było się jeszcze dzieckiem To zmieniło percepcje i często mam wrażenie Że realia... to tylko zwykły sen jestTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.