To nałóg, to pasja, ma racja, styl, akcja Syf jak prowokacja niech odbije od nas, basta Z mego miasta dla tych ludzi towar, który się nie nudzi Więc przestań się łudzić, że już o mnie nie usłyszysz To rap z siłą przebicia nie do pobicia W rapie tym mam kibica to ulica, to klub Zawistnym knebel w dziób, za mych ludzi wielki buch Lufa wytrawnego trunku co rozgrzeje twój brzuch I kto jest tu? tę odpowiedź znasz od dawna W chuj rap petarda z SLU gangu wariat I rzeczywistość twarda, w tekstach te suche relacje Które wiernego słuchacza wprowadzą dzisiaj w akcję Rap moją religią, na jej tle wojny nie będzie To jednak uprzedzam przypierdolę swoją kwestię Ryja wydrę na tracku aż się posra Ten co na freestyle'u nie potrafi mi sprostać
To mój rap skurwysynu, rap jest moją kokainą Niech wszyscy to rozkminią, za ten rap wciąż nas winią Koniak nie tanie wino, tak to idzie, to ulice Wszyscy nas słyszycie i znów z rapem na szczycie
P do N i kreska, oto biznes i domieszka Właśnie tutaj mieszkam, grać rap to dla mnie pestka Po siedemnastej mamy transfer za miastem Bagaż nielegalny? to dla mnie bułka z masłem Czuję się z tym dobrze i żebym tylko mógł Rozpierdolić wszystkich kiepskich jak solowo Big Shoot Jak gorąco, wszystkie cioty sie marszczą Czy żal mi skurwysynów? człowieku nie bardzo Dobrym stylem wciąż gardzą więc pierdolę ich, proste Z rapem wyrosłem, lecz z rapu nie wyrosnę Rap narkotykiem, ja od tego nie odwykłem Ćpaj to zanim zniknę i zanim ty znikniesz Miasto huczy od plotek, a ja nie dementuję Bo życia nie żałuję, na drzewo spadać szuje
To mój rap skurwysynu, rap jest moją kokainą Niech wszyscy to rozkminią, za ten rap wciąż nas winią Koniak nie tanie wino, tak to idzie, to ulice Wszyscy nas słyszycie i znów z rapem na szczycie
Trzecia szesnastka na szesnastkach nie flaszka Chromowane felgi, to zwycięstwo nie porażka Daj, daj mi to, jak Branigan The Carlito Mam swe zasady, na trackach zasad ślady Proste układy znane nam od wielu lat Mam swój świat pełen wad, pełen zalet i strat Rapowy fach, z którym wjeżdżam na piedestał Ty żebyś się nie zesrał masz połamane krzesła I nie jest wszystko jebnąć azjatycką piękność Hip-hop honeys z nimi cierpieć na bezsenność To daje pewność, rap, poczucie bezpieczeństwa Nawet, gdy na trackach tych skurwieli wszystkich besztam Rap z nim od dziecka, a komercja zdradziecka Niech z mej ulicy spieprza, ty nie znajdziesz tu szczęścia Bieda nieciekawa? wegetacja? ja znam to Rozpierdolę wszystkich kiepskich jak Tim Dog rozjebał Compton
[x2] To mój rap skurwysynu, rap jest moją kokainą Niech wszyscy to rozkminią, za ten rap wciąż nas winią Koniak nie tanie wino, tak to idzie, to ulice Wszyscy nas słyszycie i znów z rapem na szczycieTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.