W szczelinie pełnej zła dusza ma gna i gra ze mną los Pokaleczone dłonie a w nich brudny sztos, taki los O mały włos a spaliłbym do lepszego życia most Zabłysnąłbym w programie, który prowadzi kapitan Kloss Tych kos nic nie tępiło, me życie w ognisku diabła się tliło I uczyło mnie jak przeżyć w świecie gdzie bród się szerzy O tym pomału zapominam, o wyjebanych farach, pękniętych żyłach Gdzie rodziła się nienawiść, wiedziałem jedno, że trudno to pozostawić W toku dwie sprawy - stary pije, matka na pożyczkach z bratem żyje I ja, który w bagnie gnije, chudnie nie tyje, w stresie po szyję I czyje to zmartwienie, że drugie me imię to cierpienie A pierdolone marzenie znów się oddaliło za skaliste kamienie W pełnym pułapek terenie gdzie skaleczenie niosło zakażenie Po mału zapominam, że zasiałem pełne chwastów ziemie Gdzie wrogów cienie rzucały we mnie zabójcze spojrzenie Przeciskało mnie ich plemię, koniec Pozostawiam dawne życie po drugiej stronie I na promie pod prąd płynącym Czasem tempem zwalniającym ku marzeniom płynę Łykam ślinę w zachwycie i pierdolę dawne życie Od nowa w tym biegu czas liczę i krzyczę o spełnienie By marzenie nie stało się nie do ruszenia kamieniem To jak trupa topienie, lecz wszystko od nowa zaczynam A o życiu dawnym po mału zapominam
Po mału zapominam o szczelinach Wydrążonych czynach Gdzie łyk wina dusi jak samobójcę lina Ten etap życia na pauzie trzymam
Po mału zapominam o szczelinach Wydrążonych czynach Gdzie łyk wina dusi jak samobójcę lina Ten etap życia na pauzie trzymam
Po mału zapominam jak zdetonowana mina w duszy nabroiła Ile wyrządziła szkód i na psychice ran Kiedy świat nie był skory dla mnie Szmat dróg gdy tylko brat znów widział niepowodzeń pasmo I gdy ciemno robiło się w moich oczach zamiast jasno Dobrze wiedziałem, że trzeba zrobić coś póki jest chęć i ambicja By znaleŹć się na godnych listach, wiele razy zaklinałem w sobie Że niczego złego poza prawem nie zrobię Stało się inaczej, poznałem innych ziomków, inne drogi Trwogi, hip-hopowe załogi i kiedy ojciec za wódą nogi Zrozumiałem, że nie mam oparcia jak moi rówieśnicy Dlatego rozpocząłem handel na ulicy Umykając diabłom błyskawicy i frajerów kometą Feta za fetą gdy był większy szmalec A kiedy nie trzeba było wzywać mamę Żyłem myślą stale co jeszcze się stanie, co mnie czeka Czy pały zawitają na mieszkanie, w głowie zamęt jak na wiecach I po mału strach przestał podniecać jak bym chciał Bo dręczące gadki - mało, drogo, że jeszcze ty (a miał ) Wywoływały we mnie szał co peszyło wszystkich tych Którzy myśleli, że pragnę na nich zbijać hajs Pomyłka, Źle skurwysyny, to było dla rodziny na naukę Aby nie nalepiać za grosze plakatów na słupie A działać w grupie z wami, z chłopakami którym nie brak odwagi Dodaje do życia zupy z mocą magii jak do głowy oleju
I zapominam ile cierpiałem przez bejów bezradnie siedząc w fotelu Ale finał jeszcze nie miał miejsca, bo tercja się nie skończyła Dalej życie to wielka bitwa zażyła gdzie reguły gry ostre są jak brzytwa A konsekwencje (różne) jak punkty w gonitwach (jak punkty w gonitwach)Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.