Ref. Znowu wstałem niewyspany A kiedy mam to odespać Znów się pozmieniały plany Czas coraz bardziej spieprza Ale nie chcę wiedzieć ile mam dni Chcę by oświetlił mnie blask I nawet jeśli zabraknie mi sił to spróbuje jeszcze raz
1. Budzę się za wcześnie chodzę spać za późno I mimo że nie chce to mówi się trudno To nie tak że pracuję za ciężko żeby kiedyś być kimś Raczej myślę co mam zrobić ale nie robię nic z tym Raczej Wpada do głowy mi wers jak w 07 Jak mam od was coś wymagać jak nie wymagam od siebie Tu chillera i eden są ziomy nie brak ciebie Gibony jestem leniem Strach że nigdy się nie zmienię A piszę na jedno kopyto Nic nie wpada do głowy mnie pytają co z tą płytą Chce złapać kontakt ktoś nie odbieram telefonu Powiem że wypadło coś tak naprawdę siedząc w domu Trwonię czas no bo robić mi się nie chce Jedyne co mogę to posiedzieć se nad tekstem Otwieram se głowę żeby coś napisać przed snem By zapadał w pamięć jakiś ładny prosty refren
Ref. Znowu wstałem niewyspany A kiedy mam to odespać Znów się pozmieniały plany Czas coraz bardziej spieprza Ale nie chcę wiedzieć ile mam dni Chcę by oświetlił mnie blask I nawet jeśli zabraknie mi sił to spróbuje jeszcze raz
2. W sumie fajnie jest w pracy i fajnie coś robić Fajnie tam chodzić i fajnie zarobić Lecz nic więcej z tego nie mam jak tak sobie myślę o tym Ani grama tam spełnienia tylko parę marnych złotych Wyrzucam na głupoty wrzucam se bit na odsłuch Wyłączam go po chwili bo się nie chce nic po prostu Pożera monotonia a bez kawy mam zmęczenie Trzymam los swój niby w dłoniach ale nie wiem co się dzieje
Czasem się wkurwiam na to wszystko jak se myślę o tym lle już razy przez to wszystko wpadałem w kłopoty Ślizgałem się z klasy do klasy bo byłem debilem Tamte kutasy nie wierzyły we mnie choć przez chwilę Dzisiaj już wątpię w siebie wolę się ze sobą kłócić Te lata były piękne ale żadne z nich nie wróci Nie będę młodszy jak Ibisz już A czas mi spierdala znów Chcę rzucić to czasem bo mi brakuje słów
Ref. Znowu wstałem niewyspany A kiedy mam to odespać Znów się pozmieniały plany Czas coraz bardziej spieprza Ale nie chcę wiedzieć ile mam dni Chcę by oświetlił mnie blask I nawet jeśli zabraknie mi sił to spróbuje jeszcze raz
3. Mimo to wciąż wstaję z tą myślą że jestem muzykiem I że zostawić to to jak zostawić całe życie I że bez marzeń lepiej pierdolnąć się z wysokości Nie chcę żyć za karę i się wkręcać w ten jebany pościg Dzisiaj mnie nie zatrzymasz bo napędza mnie lawina Nie wiem gdzie mnie zaprowadzi ale chcę by trwała chwila Sto metrów ponad chodnikami Dziś nie znamy granic Wychodzę na scenę chcę usłyszeć jak śpiewacie z nami I nie wiem który to dzień która to noc Po raz kolejny się staram ale dzisiaj stawiam krok Na scenie obok ziomala wiem że czuję to co on Utrzymuję to na barach mam udźwig miliona ton I nie wiem czy widzicie mnie lecz ja was widzę wszystkich Ale godzina to pięć minut dla mnie i przebłyski Chwile tak przesycone szczęściem że aż kapie z nich pot Jestem jak Paul Z moją grupą dzisiaj zdobywam tron Podnieście lampki kiedy gramy Powietrze Gdy zapisane kartki zjawiają się razem z efektem Nie wiem jak zobrazować co się dzieje w mojej głowie Lecz czuję obowiązek by coś udowodnić sobie Nigdy nie pozwól w siebie zwątpić i znaj swoją wartość A jak cię zjedzą skurwysyny to im wyjdź przez gardło Podnoszę głowę biorę wdech i se kroczę dumnie Nie chcę zasypiać więc wyśpię się dopiero w trumnieTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.