Ja jestem Munch… Munch… Munch… Ten od „Krzyku” Tak przedstawiałem się w psychitryku A lekarz z modnie pociętym wąsem Pieścił mi skronie elektrowstrząsem
Była niewinna jak lilia biała Pisała wiersze, Chopina grała Gdy w twarz jej rzekłem, że to pozory Fuknęła na mnie: „Pan, jesteś chory!”
Nic nie obchodzą mnie twoje wiersze I to czy będę siódmy czy pierwszy Chcę dostać to co masz pod sukienką Ja jestem tylko szczery, Panienko
Włócząc się po purytańskiej Europie Z łatwością brałem dziesiątki kobiet Z pozoru nietykalne damy Chętnie wchodziły z łóżka i bramy
Czasem płaciłem drobne za miłość Żeby się działo to, co się śniło I przychodziły na monet dźwięki Syfilityczne z dzieckiem na reku
Munch… Munch… Munch… Ten od „Krzyku” Tak przedstawiałem się w psychitryku A lekarz z modnie pociętym wąsem Pieścił mi skronie elektrowstrząsem
Tak chciałbym wiedzieć czemu, dlaczego Czytałem wszystko Dostojewskiego Czytałem co mi wpadło w dłonie Czemu się boję i świat mi płonie?
Czemu się ludzie tak na mnie patrzą Jakby widownią byli w teatrze Wszystko zamarło, nic się nie zmienia Rozrywa krtań krzyk przerażenia
Gasnąca twarz, oczy wulkany Farbą szaleństwa świat zamazany Zmiażdżone usta krzyczą ku słońcu Rozrywam płuca krzykiem milczącym
Paryża wróg – berliński klimat Zdrowa, siarczysta, norweska zima I gdzie bym nie był ściskały wnyki Zmywała mosty rzeka paniki
Munch… Munch… Munch… Ten od „Krzyku” Tak przedstawiałem się w psychitryku A lekarz z modnie pociętym wąsem Pieścił mi skronie elektrowstrząsem
Elektrowstrząsy ponoć pomogły Już jestem zdrowy, czuły i dobry I kocham ludzi miłością szczerą Działam społecznie, parafię wspieram
Lecz przecież czuję odór podłości Spod płaszcza sztucznej przyzwoitości Nie wierzcie, mija doba za dobą I krzyknę sobie i będę sobą
I będzie krzyk! Krzyk! Krzyk przerażenia W ładu ślepotę, plastik sumienia Na chwilę w tłumie obudzę winę I mnie z litości zmienią w roślinę
I jeszcze krzykiem zapytam ciszy Powiem, że już mnie nikt nie usłyszy Nim prąd przybije mnie do dna Kto żył w obłędzie? Wy czy ja?
Munch… Munch… Munch… Ten od „Krzyku” Tak znów przedstawię się w psychitryku A lekarz z modnie pociętym wąsem Podniesie poziom elektrowstrząsów
I będzie krzyk! Krzyk! Krzyk przerażenia W ładu ślepotę, plastik sumienia Na chwilę w tłumie obudzę winę I mnie z litości zmienią w roślinę
Munch…Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.