Tego wieczoru spotkałem w knajpie Koleżankę Było fajnie Chociaż czułem się wtedy fatalnie Weszła z deszczu, który targnął miastem Lecz na pewno nie przechodziła przypadkiem Przysiadła się, gdy mnie tylko zobaczyła I była to dla mnie nad wyraz miła chwila Ona też się ucieszyła Nie mieliśmy oczekiwań Raczej milczałem, kumpel – gadał, przyjaciółka za dużo wypiła Ona... niczego nie zamówiła Usiadła blisko i patrzyła, a czasem mówiła W pierwszym momencie spotkania... Mieliśmy sobie coś istotnego do przekazania Szczęśliwie, bez brnięcia w zawoalowania: W spojrzeniu, w paru słowach, w kilku zdaniach... Wyglądało to ponoć tak, jakbym tylko gapił się na jej piersi Ona... jest naprawdę ładna, wierz mi Jednak... jeśli Wtedy patrzyłem na dół, to na podłogę O wątpliwościach nie mówiąc ni słowem
Mówią, że tak się składa Czasami tak się składa, że szkoda opowiadać Wrzawa, gorzkawa kawa... Nie wróżę z fusów; nie szukam obrazów w parze Minęła noc, a choć- Aż w knajpianym gwarze Pobyliśmy razem! Księżniczka i błazen
I szła przez brudne miasto w mokrych trampkach W świetle wyrosło drzewo w drobnych kroplach Było to piękne, było takie piękne... że właściwie mogłaby już tam zostać W jednej z knajp została PARASOLKA!
I czyżby nieszczęście? Ulice miejskie Chłodne dzisiaj nadzwyczaj! Na placyku, kamienicach... strzelisty cień: bazylika Jeszcze tu przyjdą i będą pisać O pijaku przytulonym do pomnika W krwistoczerwonym odbiciu chodnika Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|