Tak, teraz parę słów historii O sanitariuszce Marysi, tak Jej dalsza część, tak było, sprawdź to Jak żyło się im później Czy było łatwo? Nie wiesz tego Spróbuj to zrozumieć
Puk, puk, stukają buciki o bruk Wróg poległ, otworzyli szkołę Spójrz, jak na w narodzie, nowy rodzi się duch My lud obudzimy, posprzątamy gruz Szur, szur, majtają warkoczyki Znów czuć wolę, już się nie boję Bóg ofiarował nowe życie mi, to cud Ogrzał moje serce, stopił z niego lód
Bum bum, bije bardzo głośno tłum Wiwatuje, chce wypełnić miłością I toczyć tu życie Tak pięknie przeciętne Iść przez ulicę trzymając Cię za rękę
Wrum, wrum, rusza silnik, przemian To bunt, nowego pokolenia Rozumiem pomału, że będę żyć z piętnem Że skrywam jak całun wspomnienia wyklęte
Pukałeś w okna, bo nie było telefonu Zbiegałam na dół, bo byłam tak stęskniona Kawka na Ordynackiej Tam zadałeś mi pytanie A ja Ci obiecałam; już miało być normalnie
Tak na pierwszy rzut oka wszystko jest dobrze Mamy mały lokal, postępujemy mądrze Życiorysy na pokaz i kwiaty na grządce Tylko dlaczego stale czuję się tak podle? W ogóle nie mogę tego pojąć Gdzie się podział Bóg, ojczyzna, gdzie honor? Chcę być żoną i matką, nie trafić na donos, W nadziei nieść światło, by płomień mógł płonąć!
Malowałam usta w tym kolorze Miałeś ślady na szyi, na czole Kolor strużki płynącej po brodzie I powrotów, stania w tyle przy drodze Kolor tęsknoty, tych długich godzin Kolor dotyków, rozkoszy, narodzin Oni go zabrali i został stracony Dla mnie nie istnieje dziś kolor czerwony
Pukałeś w okna, bo nie było telefonu Zbiegałam na dół, bo byłam tak stęskniona Kawka na Ordynackiej Tam zadałeś mi pytanie A ja Ci obiecałam; już miało być normalnie
Pukałeś w okna, bo nie było telefonu Zbiegałam na dół, bo byłam tak stęskniona Kawka na Ordynackiej Tam zadałeś mi pytanie A ja Ci obiecałam; już miało być normalnieTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.