Duże Pe] Aaaa, yo, aa Prosto z warszawskich blokowisk Człowiek, który nie wie co tam robi I chyba nie będzie wiedział ... nigdy
Coraz słabiej trawię wokół beton i boiska, tartan Bo nawet gdy na jawie śnię to pryska czar tam To istna walka z botuliną, brudu podwórek Nadzieja warta iść pomimo trudu pod górę Lokacji, które pozostawię z lekkim sercem Dołuje co dziesiątym sławię setnym wersem Miejsce Polska, system: brak systemu Chcę dać memu dziecku lepszy świat, niż temu Które co dzień widzę z okien dali, jego rodzice Zanim głupia nienawiść spali jego tętnice I zaliczę je do generacji siks i cwaniaków Generacji nic, gdzie miłość, to zakup To chyba sprawa smaku jak u Herberta Kolizja na tournee, kompatybilna wersja Cyfrowe wnętrza, a mego serca analog Jak Pink Floyd, czy ktoś tu jest, halo
[Refren] Yo ziomsta, la vie est comme ca, niekiedy kąsa Ale do końca odwracaj twarz do słońca x2
[Duże Pe] Coraz słabiej sobie radzę z nienawiścią podwórz Temperaturą miejsc, które dziś są w ogniu Kiedyś agresji było mniej, a dziś to odruch Porywa bloki, jak zbudzony iskrą podmuch Wynosi odium, na podium, bo życie Łatwiej dać złu, niż dobru, widzicie Bycie złym robi się strasznie modne Jeżeli tutaj mieszkasz, to znasz ten problem Dzieciaki rozmieniają tu na drobne przyszłość Postanawiają brać na świecie odwet myśląc, Że są tu z misją, że niszczą system A który z nich potrafi podać jego definicję Krzyczą "jebać policję", krzyczą najgłośniej Dwunastolatki z dobrych domów, co z nich wyrośnie Doradzam pośpiech, nim te miejsca się spalą Jak Pink Floyd, czy ktoś tu jest, halo
[Refren] Yo ziomsta, la vie est comme ca, niekiedy kąsa Ale do końca odwracaj twarz do słońca x2
[Duże Pe] Coraz słabiej daję opór bloków priorytetom Klimatom, które rodzi wokół chory beton Powoli ginę w tym amoku, i boli mnie to Jak bardzo cichy bywa spokój w moim getto Może poniekąd, jestem sam sobie winien Bo kto nie płynie z prądem, w tej dobie ginie Może to minie i ten świat mnie uwolni Od klątwy, którą się stał nonkonformizm I będę bezwolny, niezdolny do walki Tak jak wylane z formy, normy lalki Bite od kalki, serca puste jak balon Od urodzenia po starość obumierają Bo choć po szarość dawno nie ma kolejek Złodzieje nadal pragną zabrać nadzieję To chyba nie jest sekret gdzie jej szukają Jak Pink Floyd, czy ktoś tu jest, halo
[Refren] Yo ziomsta, la vie est comme ca, niekiedy kąsa Ale do końca odwracaj twarz do słońca
x2Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.