Wszystko jedno, dziś ratuje nas obojętność Wraz z moją kreską wyznaczamy sedno Na pewno zainteresowany w ciemno Zamieniam się, mienią się, świeci kamieniami srebro Wiele zależy od punktu patrzenia na to Wydałeś wyrok, nie zapoznałeś się z debatą Ty szmato, słowo odbija się ze stratą I wraca do mnie, i kto jest jego tatą I kto to mówi, kto ma to lubić, kto daje suby Liżą po jajach się zanim wejdą do budy To kino obłudy, festiwal nauki Zacznę od sztuki, na niej nie zacznę pierdolić stuki Bo nie da się tym nawet upić, nie jestem głupi Chce coś innego, dajcie mi duże fancluby Czemu to wszystko jest do dupy i kto to kupił Tego nie można się nauczyć a Ty musisz
To gabinet żywych luster, trzymam go na muszce Nie puszczę go, nigdy go stąd nie wypuszczę Pomieszczenie puste i pada strzał w próżnię I może być różnie, możemy obaj umrzeć //x2
A może być jak chcesz, może być inaczej przecież Możemy teraz wzlecieć, albo upaść na glebę Możemy siedzieć i odliczać dni do upadku Albo dla jaj pozmieniać biegi wypadków Myślimy za dwóch, mówimy za nas wszystkich W górę kieliszki choć nie każdy czysty Kapela zbiera gwizdy za występ zajebisty I kto jest głupi teraz, a kto jest bystry Się nie wymienia z imienia bo to jest zabronione Przyjaciel mojego wroga musi być moim wrogiem Milczenie owiec, mam cię teraz na głowie Na całym ciele, na całym sobie, i co ty na to powiesz Ile wyliczysz błędów? Co masz na sobie, co masz w sobie Melduj, tyle ci pomogę ile tylko mogę Ren tu jest rozmiarowo ponad Neptun
To gabinet żywych luster, trzymam go na muszce Nie puszczę go, nigdy go stąd nie wypuszczę Pomieszczenie puste i pada strzał w próżnię I może być różnie, możemy obaj umrzeć //x2
I może być różnie, możemy obaj umrzeć//x2 To gabinet żywych luster, trzymam go na muszce Nie puszczę go, nigdy go stąd nie wypuszczę Pomieszczenie puste i pada strzał w próżnię I może być różnie, możemy obaj umrzeć//x2Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.