[Ref.] Nie nauczony bezpodstawnej nienawiści I miłości z jakiegoś przykazania Chowam swą twarz kolejny raz w ręce Chowam swą twarz by nikt mnie nie znalazł Powietrze ma dziś niezwyły zapach Stoję pod domem i myśl mam złotą Skoro i tak nikt nie zauważy Przez kilka sekund mogę być idiotą
Jestem głuchy, ślepy, gruby i często nieogolony Jestem niski i wulgarny i mam serce na żetony Mam nerwicę, schizofrenię i popierdolone życie Moje zeby tak dziurawe jakby były rekwizytem Piję sporo alkoholu i nie gardzę dobrą trawą Palę paczkę fajek dziennie, czasem to zapijam kawą Aspołeczność, alienacja, alkoholizm nadciśnienie Choćby nie wiem co się działo juz na pewno się nie zmienię Jak prezent bez okazji, okazja bez prezentu Jak mąż, który się spóźnia z płaceniem alimentów Jak maska na pół twarzy, jak podróż bez bagaży Jak ludzik z klocków lego z czapeczką od innego Jak słowo, które różne potrafi mieć znaczenie Jak znaleziony klucz, jak moje własne sumienie Jak udzielone z góry grzechów odpuszczenie Jak pora relaksu, jak wieczne zapomnienie A Ty mówisz nic nie czaję, a ja mówię witaj w klubie Pytasz się czy to mój nałóg, nie, ja to poprostu lubię Pytasz się czy ja to czuję chociaż wiesz, że doskonale Bo ja jestem tu gdzie jestem i mam na to wyjebane Jestem poza, jestem obok, jestem nad samym sobą To wykańcza mnie powoli, to przeraża, to mnie boli
[Ref.] Nie nauczony bezpodstawnej nienawiści I miłości z jakiegoś przykazania Chowam swą twarz kolejny raz w ręce Chowam swą twarz by nikt mnie nie znalazł Powietrze ma dziś niezwyły zapach Stoję pod domem i myśl mam złotą Skoro i tak nikt nie zauważy Przez kilka sekund mogę być idiotą
Nie znam się na zegarku i nie umiem sznurować butów Naucz mnie życia raz jeszcze, naucz mnie smutku i bólu Posiadam różę bez kolców i wzniecam dymy bez ognia Mam także kij bez dwóch końców lecz to za mało by kochać Wolę pisać niż czytać, wolę mówić niż słuchać Wolę myśleć niż mówić, wolę Ciebie od ludzi Wolę czyścić niż brudzić, kłaść się spać niż się budzić Wolę chyba się łudzić, że też należę do ludzi Sam siebie oszukuję, sam sobie już nie wierzę Chciałbym gdzies pójść lecz narazie tylko leżę Mam tyle planów pochowanych gdzies za łóżkiem Nie do spenienia, branych bardziej jako półsen Nagle moja błoga cisza zostaje błogo przerwana Patrzysz na mnie jakby nigdy nic zadajesz mi pytania Chcesz wiedzieć więc pytasz - co ja tutaj robię Właściwie nic - spaceruję sobie Mam jednego papierosa i w chuj planów na przyszłość Pytam się Ciebie dlaczego a Ty mówisz mi tak wyszło Przegrałem i w końcu wyszło na to Że tylko ja mam kurwa zimę, wszyscy mają lato Jestem poza, jestem obok, jestem nad samym sobą To wykańcza mnie powoli, to przeraża, to mnie boli
[Ref.] Nie nauczony bezpodstawnej nienawiści I miłości z jakiegoś przykazania Chowam swą twarz kolejny raz w ręce Chowam swą twarz by nikt mnie nie znalazł Powietrze ma dziś niezwyły zapach Stoję pod domem i myśl mam złotą Skoro i tak nikt nie zauważy Przez kilka sekund mogę być idiotąTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.