Uśmiechem wita lub częstuje łzami (łzami...) Uskrzydla, cieszy, a czasem też rani Zmienia nasze drogi, oczy otwiera Często jest co dzień, lecz się nie powiela.
[,,Cztery Wiosny", właśnie tak! nananananaaa Bezimienni, Paluch, OSTRY nananananaaa Klincz Klincz, właśnie tak Biuro Ochrony Rapu, B.O.R Tak jest, Poznań, Bytom, Siemanko!]
Każdą chwilę cenię, nie odpuszczam ani grama Wiem, że następna nie będzie taka sama Pierwszy dziecka krzyk, płacz, pocałunek pierwszy Na koncercie ryk, zeszyt pełen wierszy Wiele dziś bym dał by powrócić do tych chwil Kiedy pierwszy rap dawałem jako szczyl Kiedy pierwszy raz usłyszałem jak on brzmi Znowu przeżyć to, gdy zaszczepił się w mej krwi Spojrzenie, dziewczyna, miłość moja pierwsza Głowa wariowała aż do kłucia serca W Iwoniczu Zdroju - tam był pierwszy raz Pamiętam to jak dziś chociaż niszczy czas Pierwsza noc poza domem, tempo zawrotne Sex w samochodzie, miłości przelotne Noc na komendzie i wytrzeźwień izba Kradzież, ucieczka, cios i na twarzy blizna Pojedynek z wódką ciężki, bez litości Krótko on trwał, ale do nieprzytomności Szerokie spodnie, rolki, pierwszy dźwig na murku Zapisy do klubu, pierwszy gol na podwórku Wszystkie pierwsze chwile, które pamięć sięga To ten pierwszy raz, który się pamięta Za każdy z nich jestem dzieciak wdzięczny I znowu dziękuję za każdy następny
Uśmiechem wita lub częstuje łzami (łzami...) Uskrzydla, cieszy, a czasem też rani Zmienia nasze drogi, oczy otwiera Często jest co dzień, lecz się nie powiela
Ziomek, nigdy nie zapomnę pierwszych, bitych piątek Gówniarzy, których pierwsza wódka grzała jak wrzątek Tych twarzy dziś nie widzę - nowy życia porządek Wódka już nie parzy, piję 0,7 wspomnień Jak pierwszy pogrzeb świadomość otwiera nam drogi Chcemy żyć dobrze, nikt nie miał w planach odchodzić Przez jeden impuls dostrzegasz świata uroki Jak pierwszy oddech dziecka, pierwsze jego kroki Kolejny upadek, po pierwszym już nie ma śladu Strzepujesz kurz z dumy, ból przed wrogiem zamaskuj Jak treningowy worek - sam nie wiesz kto cię kopie A twoje szczęśliwe karty od lat są na urlopie Znam to bracie, człowiek często nie ma uczuć Dorastał w syfie wychowanek ludzkiego brudu Nie dosięgniesz nieba w parze betonowych butów To życie na ulicach blisko zimnego gruntu
2x Uśmiechem wita lub częstuje łzami (łzami...) Uskrzydla, cieszy, a czasem też rani Zmienia nasze drogi, oczy otwiera Często jest co dzień, lecz się nie powielaTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.