Białe oblicza! Dzioby, zakrzywione Pióra czarne niczym smoła Niby sępy na mą Śmierć czekają Niby sępy nad padliną Ich skrzydła zasłaniają światło Oprawcy? Nie! Zbawiciele? Na dotyk ich łaski czekam! Przeszywający ciało
Kruki - duszę mą powiodą Z dala od nich, z dala od niego Kruki - duszę mą powiodą Z dala od niego - do nikąd Kurwy, kłamcy - nienawidzę!
Ślepcy, głupcy, pełni nadziei Naiwny motłoch, kolektyw marności Do nikąd wiedzie droga na kolanach Do nikąd prowadzi dumny marsz Do źródła - w pustkę - przez Śmierć Nie było, nie ma, nie będzie Przyczyny, celu
Cykl wciąż zatacza koło - w bezsensie istnienia Wąż wciąż zjada swój ogon Cykl wciąż zatacza koło - w bezsensie istnienia A wyście pod jego skórą uwięzieni
Do nikąd wiedzie droga na kolanach Do nikąd prowadzi dumny marsz Do źródła - w pustkę - przez Śmierć
W pustym ich spojrzeniu otchłań przemawia Zaprasza w swe czarne objęcia W głuchym ich oddechu dźwięk wyzwolenia A po chwili cisza, doskonałość i błogość Jedyne miłości uczucie - absolut w niebycie
Oto mój testament - wszystko zostawiam - pustą kartę Oto mój testament - pakt z otchłanią Przybądź, jestem gotów
Oto zbawienie - białe oblicza Oto koniec - oto Dzień GniewuTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.