Od małolata chciał zakosztować smaku życia Nie wiedział jednak co życie ma przed nim do ukrycia Zwykły chłopak nie wyróżniający się z tłumu Żył jak każdy pomimo wielkiego w sercu bólu Wieczorem przy modlitwie wciąż zadawał te pytanie Dlaczego nie ma przy nim ojca, dlaczego panie Czy już tak zostanie na wieki wieków amen Ale podziękował za to, że ma przewspaniałą mamę Rodzina ponad wszystko i tylko to się liczy Tak myślał do momentu aż porwał go wiatr ulicy Powalił mu styki i zmienił układ psychiki Zmienił nawyki alkohol i narkotyki Głęboko się mylił ale o tym to potem I w jednym momencie gdy stał zalany potem Widział, że w tym ugrzęzł i nie wyciągnie z bagna nogę Wiedział, że wpadnie drugą i koniec game over
Tyka tyka tyka tyka zegar śmierci Próbują go zatrzymać ale i tak on zwycięży Spójrz na ten zegar jak wybijają wskazówki Całe życie mija tak szybko jak wciąganie buzówki x2
Ten chłopak co robił wszystko na opak Miał dwie lewe ręce codziennie jakaś wtopa Chciał udowodnić, że potrafi dużo więcej Wyjebki, jaranie, wdupianie myślał, że to piękne Podąża za nim zegar śmierci więc ciągle biegnie Mocno i stanowczo stawiał swoje kroki pewnie Na wiecznej bani nie widział tego po sobie Że ta zabawa zostawi wielki odcisk w jego głowie Nozdrza zajebane noce nieprzespane [?] żyłki w nosie popękane Pierwszy seks bez gumki w stanie nietrzeźwym Później wyrzuty typu ale byłem pierdolnięty Kolejną noc nie zamykają mu się powieki Jego przełyk i śluzówki przypominają ścieki I spada coraz niżej z jedną myślą Żałuje, że to co się stało nie było z jego jedyną
Tyka tyka tyka tyka zegar śmierci Próbują go zatrzymać ale i tak on zwycięży Spójrz na ten zegar jak wybijają wskazówki Całe życie mija tak szybko jak wciąganie buzówki x2
Lecą kolejne dni a on cały czas na kapie Nie wie już sam już czy żyje we śnie czy żyje na jawie Czas się ogarnąć, basta Tak obiecał sobie Lecz na to za późno, popadł tylko w paranoje W jego głowie rozpętało się piekło Depresja, załamka coś w psychice pękło Przebudziło się odciśnięte piętno Na życzenie swe został umysłowym kaleką Dziwne jazdy jakby wdupił tropsów garści Nie rozumiał tego przecież kurwa z jakiej racji Chodź mama mu mówiła synu to nie dla ciebie On postawił na swoim i wykończył sam siebie Wszyscy odeszli została tylko rodzina O której on zapomniał a nie wolno zapominać Łzawymi oczyma obraz tego co wyczyniał Cztery ściany i on sam, zryty łeb taki finał Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|