Ach, przykry to widok, przykry Żałosny niesłychanie Kiedy osobnik bez ikry Otrzyma ważne zadanie
Gdy szef co chce go podbechtać Zapaskudza biednemu życie Mówiąc - "Kolego Dreptak, Ja wierzę, że wy to zrobicie"
Nieszczęśnik ów w pierwszym momencie Rośnie we własnej opinii I wierzy przez moment święcie Że rzecz wspaniałą uczyni
Rozpiera go zapał twórczy Wizje mu roją się mgliste A potem się naraz kurczy I myśli ze strachem - "O Chryste!"
I zaraz pustka we wnętrzu I zaraz w sercu nieznośnie I zaraz trudności się piętrzą A to zadanie rośnie
Ach przykry to widok przykry...
Cierpi biedny niezguła Organizm herbatą nawadnia Gubi się w licznych szczegółach Co chciałby je z kimś pouzgadniać
Ba, pouzgadniać lecz z kim? Głowa jak garnek pusta Papierosowy dym Zasłania świat jak chusta
Herbatę za herbatą Warcząc jak dwa ratlerki Filtrują z dezaprobatą Zdezelowane nerki
Szare komórki trzeszczą Mózg oszalały kipi I rodzi myśl złowieszczą Chyba pójdę coś wypić
Ach przykry to widok przykry...
A nad ranem przechodnie Ujrzawszy w szarym mroku Znane sztuczkowe spodnie Wystające z rynsztoku
Mówią - "Patrzcie koledzy To Dreptaka ubranie! Pewnie szef tej nieszczęsnej lebiedze Znowu powierzył jakieś odpowiedzialne zadanie Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|