Jan Dreptak wszedł do mieszkania I stanął w pozie męczeńskiej, Ponieważ zupełnie niechcący I nie wiadomo po co
Przyłapał swą żonę Jadwigę Na zdradzie pozamałżeńskiej, Gdyż albowiem miał wrócić nazajutrz A wrócił kretyn nocą.
I oto stoi jak kołek Z miną grobowo ponurą, I niezdecydowanie Kapelusz w palcach kręci.
Czując niezwykłą tremę Przed nadchodzącą awanturą, Którą musi zaraz urządzić Choć nie ma najmniejszej chęci...
Stoi i ma tę świadomość, Że sam wszystkiemu jest winien, Że niepotrzebnie zmienił W ostatniej chwili plany
I wrócił do chaty dzisiaj Choć jutro wrócić powinien A tamten facet mruczy: - "No zaczynajżesz pan, jak rany."
Więc Dreptak posprzątał ze stołu, Bo zaraz pięścią weń walnie, Wyciągnął tragicznym ruchem Dłoń ku niewiernej Jadwidze,
Chrząknął wytrzeszczył oczy I krzyknął konwencjonalnie Ogólnie przyjętym w tych razach Sposobem: - "Ha! co ja widzę!"
Następnie już wszystko poszło Według utartych schematów: Pogotowie było, straż pożarna I pan Miziak - posterunkowy.
A po kilku godzinach Jan Dreptak Siadł na stosie połamanych gratów I powiedział z ulgą do małżonki - "No w zasadzie mamy to z głowy". Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|