Wiatr łopoce w proporcach, Ciemno choć wykol oko, Wśród książęcego dworca Wszystko już śpi głęboko.
Śpi wartownik przy bramie, Kucharze przy bratrurach, A książę śpi w piżamie Z kosmatej skóry tura.
W każdym kącie ktoś chrapie - Ludzie, psy, gonokoki, Lecz po schodach coś człapie, Słychać tam jakieś kroki!
Powstał książę, wdział spodnie, Obraził słownie matkę, Chwycił w rękę pochodnię, W drugą chwycił armatkę,
Drzwi rozwarł, spojrzał w sionkę I myśli: - Czy mi śni się? Bo ujrzał swą małżonkę W brejtszwancowej pelisie.
Była to babka harda, Taka żwawa jak fryga, Pikantna jak musztarda A piękna jak Fatyga.
Książę bąknął niemądrze Że szedł wypuścić kota I spytał: - A dokądże Ty łazisz, moja złota?
Zaś ona wyjaśniła Poprawiając odzienie - Na łyka wyłaziłam, Bo męczy mnie pragnienie...
Jej mąż, uspokojony Rozjaśnił pulchne lico I rzekł czule do żony: - Mojaż ty pijanico!
Tutaj cmoknął ją w głowę, Tu i ówdzie ją głasnął, Wlazł w poduszki puchowe, Ziewnął, piernął i zasnął,
Zaś księżna w saloniku Bawiąc się złotą szpilką Myślała o tym łyku Wymienionym przed chwilką
jak po licznych potyczkach Łyczka wraz z księżną panią Musiała wleźć na łyczka, Bo łyczek bał się na nią.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.