Cieszą się wszyscy, nawet starcy na wózkach bo nareszcie, wyobraźcie to sobie - dwie rakiety: amerykańska i ruska wylądowały na Srebrnym Globie.
W każdej byli czterej kosmonauci ubrani w metalowe skafandry i spodnie. Nikt nikogo nie bił i nie gwałcił a współpraca przebiegała bardzo zgodnie.
Przylecieli, wysiedli, usiedli, ciut pojedli, dwie butelki wstawili do środka. Jeden drugiego ściska: - Charaszaja u was whiska. - Very fine ruska vodka.
A następnie, jak to było w planie, poszli w swoich kosmicznych przyłbicach na dokładne zwiedzanie i badanie tajemniczej powierzchni Księżyca.
Idą, idą, każdy z dzidą, pochłaniaczem i miotaczem. Naraz patrzą: w jednej budzie siedzą księżycowi ludzie.
Piją czaj, fajeczki kurzą, Mali są, lecz jest ich dużo. Zadrżał kosmonauta Borys, choć był we fufajce:
- Smotri, Johny, eti stwory sowsiem kak Kitajce! Na to tamci: - Witaj, witaj, my Kitajce a tu Kitaj.
Kosmonauci posmutnieli, że ktoś ich ubiegł, niestety. - Czymżeście tu - mówią - przylecieli i skąd macie tak świetne rakiety?
Wówczas Chińczyk rzekł: - Kolego, rakietami myśmy się nie wieźli. -Tylko jak?
-Ano tak: jeden na drugiego, jeden na drugiego, jeden na drugiego, jeden na drugiego, no i jakoś wyleźli. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|