W kłębach straszliwie mroźnej pary Sił resztką, bez zbytecznych gestów Wyleźli Tenzing i Hillary Na groźny masyw Everestu
Działo się to o bladym świcie Hillary szron strząsnowszy z powiek Rzekł: "Po raz pierwszy na tym szczycie Postawił swoją stopę człowiek"
Tu łzy chlustnęły mu jak z kubła Zaczęli ściskać się jak dzieci Aż Tenzing spytał: "Bwana-kubwa I'm sorry, kto to jest ten trzeci?"
Faktycznie, szef wyprawy zdrętwiał, Bo z drugiej strony wlazł ktoś obcy Z wyglądu jakiś taki mętniak Wołając: "Jak się macie chłopcy?"
Następnie siadł, otworzył teczkę Mocniej otulił się fufajką Wyjaśnił: "Zgubiłżem wycieczkę, Panowie głodni? Może jajko?
Mam także samosolo-drągi Ćwiartuchnę i garnuszek skwarek" Tamci dwaj stali jak posągi On zaś szczebiotał jak kanarek
Aż Tenzing spytał: "Ze swej łaski Odpowiedz nam potężny bwana Pan tutaj bez tlenowej maski Lin, haków, raków i czekana?"
Człeczek rozejrzał się po świecie Zdziwił się, wstał, lecz znowu usiadł "Bez", rzekł naiwnie, "Tylko z Mieciem O Mieciu tam za skałą siusia"
Następnie wszystkie swoje graty Niedbale załadował w worek "Cześć!", sapnął, "Idziem już do chaty O szóstej mamy podwieczorek"
"Mieciek, gdzieś polazł, chcesz po mordzie?" Hilary go zatrzymał gestem "Jak pan nazywa się milordzie?" A milord odparł: "Heniuś jestem"
Hilary wziął go za sweterek I rzekł: "Wbij sobie raz do głowy , Że ten szczyt zwie się Mount Everest!" "Joj", odparł gość, "To nie Kasprowy???"Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.