W pokoiku z balkonem Dreptak bada swą żonę, Ponieważ jej nie wierzy. Szczególnie że ta żona
Wróciła pogryziona I w potarganej odzieży. I stała cała w pąsach, A on w krzyk: - Kto cię pokąsał?
Może powiesz, że pchły? Serce zamarło w żonie I powiada: - Zenonie, Ta żeż to przecież ty!
I dalejże mu wmawiać, I pod oczy podstawiać Owe spore enklawy. Dalej tłumaczyć, mierzyć
Aż Dreptak zaczął wierzyć, Ze jeszcze taki żwawy... I zaraz się harnasiem Poczuł, i jął przy pasie
Niechcący szukać szabli. Ręką po wąsach błądził: - Ale żem cię urządził, A niech mnie wszyscy diabli!
I odtąd się na nowo Apiać stał Casanową I cholernym gryzoniem. I uwierzył w swe wdzięki
I proszę, wszystko dzięki Jego poczciwej żonie! Inna by się do zdrady przyznała, i do zwad
By doszło, i do tragedii. I Ziutkowi z vis-a-vis Dreptak by nos rozkrwawił, A to przecież kwestia strategii.
Więc swoim żonom wierzymy, Ich urodą się cieszymy, Oraz swoim niezwykłym wigorem. Tobie też radzę, bracie: Nigdy we własnej chacie Nie bądź prokuratorem!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.