Czasza niebios jasna i czysta, Świerszcze grają w lnie i w peluszce, Rolnik-homoseksualista Przysiadł sobie na chwilę przy dróżce.
To on pierwszy się zdecydował, Przedtem tego nie było na wiosce... Ech, dziedzina trudna i nowa, Ech, niełatwo wprowadzić postęp.
Nie wydzierży, kto mdły i słaby, Nie wprowadzi tutaj Europy, Gdy w dodatku ciągnie go na baby, A powinno ciągnąć go na chłopy!
Zniechęcony jest i rozbity - Ot, jak wczoraj mrugnął na Stacha, To ten Stachu, cholerny prymityw, Mu odmrugnął i w krzyk: „Co? Jest flacha?”
Gdy zaś Wojtka pogładził w przelocie, W oczy przy tym mu patrząc łagodnie, Wojtek zaraz do niego: „Ty młocie, Ręce sobie wycieraj o spodnie!”
Z Jaśkiem także nie wyszła rozmowa, Przez godzinę gadał do miernoty, Że tendencja ogólnoświatowa, A ten naraz: „Ty, pożycz sto złotych!”
Henio, bydlę płochliwe i durne, Usłyszawszy o tych wszystkich stylach, Jęknął: „Nigdy! Ja od tego umrę!” I do lasu dał natychmiast dyla...
...wiejski dzionek zakwitał szeroko, Rolnik w sobie żal i gorycz zdusił, Splunął, mruknął: „Kit wam wszystkim w oko!”, Po czym z ulgą pobiegł. Do Magdusi. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|