Chodzem, myślem, mocny Boze, Co to takiego być moze, Ze starsi, co siem nie rusom, To zaraz sobie świntusom.
Na psykład, jak psyjdzie stryjek I jak z tatusiem wypije, To zaras sobie do usu Sepcom świństwa: - Su su su su...
Tatko się robi rózowy, A stryjasek fioletowy I się jesce hichocom I siem bardzo mocno pocom.
A tatusiowi łysinka Błyscy jak młodziutka świnka I jesce majom obraski A na nich bzytkie goiaski
Co sobie na tapcaniku Robią rózne fiku-miku Nie wiedząc, ze ktoś się schował I ich obfotografował
I im porobił zblizenia, Takie, ze ceść! Do widzenia! Do cego to ludzie som zdolni, Jak jus zacnom być swawolni!
A tatko te albumiki Tsyma w ksiąsce do fizyki. Wiecorem się na nią zuca, Niby, ze się douca,
Ze niby bez tej lektury To by nie mógł zdać matury, Lec cyta tylko wiecorem, Bo w dzień to jest derektorem!
Ale, wracając do sprawy, To stryjasek tes jest klawy, So patsy na mnie ukośnie I mówi: - Basia nam rośnie!
Pamiętam, jak była malcem! I sturka mnie psy tym palcem, A potem sybko oddycha, Znowu sięga po kielicha,
Powącha, do dna wychłepce I znowu z tatusiem sepce, Zamiast pogadać o biuze Albo o literatuze!
Rózni ludzie som na świecie; Na psykład - choćby ja z Mieciem! Zyjemy od zesłej zimy, A prose - nic nie mówimy,
No i jakoś nam leci... A ci dorośli - jak dzieci! Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|