Niech się nie waży swatów słać, któremu brak trzech rzeczy: Szczerego serca, szczodrych rąk i pełnej złota kiesy.
Słuchajcie więc jak Henryk król samotny swej alkowy, na łów się wybrał 7 mil, aż stanął wśród dąbrowy. Jeleni stado przed się gnał i sarny pośród kniei, aż najtłuściejszy kozioł padł. Król Henryk go ustrzelił.
Do leśnej chaty król go wziął, by pojeść sobie setnie, a tu w niewieścich kształtów złe z podłogi wyszło szpetnie. W pół jeszcze objąć byś je mógł, łbem stropów wnet sięgało. Król rzucił mu swój śliczny płaszcz-O Pani przykryj ciało .
A każdy ząb jej był jak pień, a nos jej niczym obuch. I nic byś nie mógł o niej rzec, jak że z czarciego rodu.
-Henryku, królu! Daj mi jeść! Chce mięsa tutaj migiem! -A skądże ja ci mięsa dam w tej leśnej tu gęstwinie? -Kasztanka swego zabij mi i tutaj mi go przynieś!
Kasztanka swego zabił jej, strapieniem serce ranił. Pożarła wszystko, wątpia kość. O mało nie z zębami.
-Henryku, królu! Daj mi pić! Napoju mi tu przynieś! -A jakiż ja ci napój dam w tej leśnej tu gęstwinie? -Hej końska skórę zeszyj mi i w niej mi napój przynieś!
Skrwawiona skórę zeszył król. Dwie kadzie wlał w nią wina. Łyknęła dobrze raz i wnet do kropli je wypiła.
-Henryku, królu! Łoże ściel! O królu, ściel mi łoże! Musisz nazrywać wrzosów dość i na nich się ułożę.
Zielonych wrzosów narwał król. Uczynił dla niej łoże. A potem wziął swój śliczny płaszczy i na nim go ułożył.
-Henryku, królu, szaty zdejm i przy mnie kładź się śmiało. -O Boże broń- król Henryk rzekł-by kiedyś to się stało. By takie z piekła rodem złe koło mnie leżeć miało.
Gdy zeszła noc i słońce już wschodziło za oknami, cudniejsza niż znał cały świat leżała przyniż Pani. -O jak mi dobrze- mówi król- Czy długo mi tak będzie? A cudna Pani rzecze tak-Aż twoja śmierć nadejdzie. Spotkałam wielu Panów cnych, a każdy mnie udręczył. Tyś pierwszy rycerz, który tak ucieszył moje chęci.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.