Wychodzę z domu, słucham Wu-Tang Clan. Zaczyna się „C.R.E.A.M.”, na uszach czuję dreszcz. RZA pokazał mi, jak żyć, protect ya neck, Na dzwonku w telefonie miks: „You best protect your neck”.
Wieczór dziesiąta i do klubu wyścig. W samochodzie napierdala historię Slick Rick, Dobry storytelling wzmaga Kubicy instynkt. Czuję się panem ulicy, gruba ryba jak Kingpin.
„La Di Da Di”, kto nie lubi się zabawić. Mijamy przecznice w rytmie zielonej fali, Na kolanie już kręcone, tak mówiąc między nami, Setka popita browarem też doda Ci odwagi.
Podjeżdżamy pod lokal, wzrokowy kontakt. To nie Motown, a disco przebija przez okna. Ziomek odparł, że do wódy każda muzyka dobra. Szkoda tylko, że nie piję, chyba zmienię ten rozkład.
Chcemy wbić do środka – selekcja. Buty złe, twarz nie taka, bo mam rysy szaleńca. Czy ty widzisz ten bezmiar, nagle słyszę to, Ostry? U ochrony zamiana gadki o sto osiemdziesiąt stopni.
Weszli wszyscy, nie ma jak fejm. Impreza hip hop, a disco napierdala mi w łeb. Typy i dziwki jak z reklamy w stylu Coco Chanel, Gdyby mogli, toby wpierdalali złoto jak chleb.
Nie ma jak droga do baru. Walczę o teren łokciami, kiedy połowa na haju. Myślę: połowa umiaru nie ma, haluny i melanż. Przebiłem się na drugą salę, kolejna sceneria.
Pierdolę, to nie hip hop, a house, Jakiś „Fun Factory” wmawia mi, że to rap, Potem dziwi się, że rośnie agresja w nas. Myślę: czas wyjść na lolka po powietrza haust.
No i znów się przebijam przez tępy tłum, LSD wykrzywia twarze jak nalepki z gum. W głowie rośnie wkurw, gdzie do swoich skrót, Kilka chwil i przed klubem nerwy koi buch.
Serce mi mówi, że nie chce tam wracać. Słyszę, jak wali techno przez ściany Alcatraz. Zasypani jak w Alpach, cukier puder na palcach, Małolaty, co panoszą się po klubie jak szlachta.
Jeszcze piętnaście minut. Jak wszyscy, to wszyscy, w duszy mam Teofilów. Ktoś podbił po zdjęcie z nową Kartaginą. Zanim się obejrzałem, to już kwadrans minął.
Znów do klubu wbijam po znajomych, Gdyby tak zamiast oczu, uszu nie można otworzyć. Pytam Boga: czy musiałem dożyć chwili, Że hip hop to polo-dance, muzyka dla debili?
„Spigulone” nietryby, połowa to gimnazjum. Jakby starzy ich tu byli, toby wpierdolili Valium. Dobra, wybijamy, trzeba stąd uciec. Wszyscy w aucie, ogień, tylko włącz, Bracie, Wu-Tang.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.