Odmęty Bałtyku Bezkresne i ciemne Niczym bestie sprzed dziejów zarania Dźwigają statki na chłodnym swym grzbiecie A wicher ich żagle pogania
To dzieci wilków O kłach ze stali Ich stado na Połaby zmierza Lecz nawet zwierz dziki swe szpony utraci Gdy idzie za głosem pasterza
Ranów gniew niczym Peruna grom Do wód bałtyckich upuści krew Zatruci krzyżem Kanut i Lew Pochylą łby!
Od statku do statku Fruną deszcze strzał Woje nikną wśród toni czarnych Morskie otchłanie prowadzą ich Wprost pod wrota krainy umarłych
Okrutny los czeka tych, którzy na nasze ziemie niosą boga ludów wschodu!
Jak święte Dęby Rosną dzięki korzeniom Jak święty Ogień Osłania przed cieniem Nawet jakby miałby upaść Jak pod dzikim wiatrem zboże Chociażby i własnym ciałem Wojownik osłoni korzeń Wśród czerwieni własnych ran Z świętym Ogniem ruszy w tan Wśród czerwieni własnych ran Z świętym Ogniem ruszy w tan
Ranów gniew niczym Peruna grom Do wód bałtyckich upuści krew Zatruci krzyżem Kanut i Lew Pochylą łby!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.