Szósta pięć zrywam się, kołdrę zabrał mi stres Kawy łyk, chleba kęs i zaczynam dzień Żona ma w pracy młyn i wyszła już, Trzeba zawieźć dzieci do najlepszych szkół. Spóźnię się jak co dzień, miasto pęka już w szwach Tyle aut, taki ruch, remontują most Byłaby kraksa dziś o mały włos Stoję w wiecznych korkach i przeklinam los. Jestem strasznie zmęczony Nie mam czasu dla żony Z twoich sideł chce wyrwać się
Porzucam Cię, moje miasto Nie umiem z Tobą żyć Jesteś zachłanne Walczysz o moje sny
Nie chcę i nie mogę Tyle mieć na głowie Bo jak głowa pęknie Nie poskleja mi jej nikt Trzeba wszystko rzucić Muszę się nawrócić Zwolnić na zakręcie W końcu wrzucić bieg na luz Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|