Mam podkrążone oczy, szarą twarz jak te bloki Nigdy nie byłem w burdelu, nie wciągałem koki Stawiam kroki na chodnik, depczę płyty, jak każdy (tutaj) Przelewam się na płyty, które nie każdy skuma Sznyt prawdy i duma, mów mi głos pokolenia Setek twarzy co są, o krok od spełnienia O krok od zapomnienia, bo im życie depcze sny Od depresji i euforię ich najlepszych dni Dzieciaki z klatki myślą skąd wziąć na pięć piw Mój problem dziś to jak wypełnić pit Podnoszę wzrok nad bruk, chcę być ponad nim Mieć kwadrat z tarasem, widok z okna jak film Splunę krwią po tym, jak ci ten joint przewinę Wiesz, mam cięty język od ostrych linijek
Każdy stąd zgina palce w pięści, pięści Skurwysyński świat, gorsi i lepsi, lepsi Hajs kontra bieda, miłość walczy z brudnym seksem Jeśli nie zdradzasz i nie ćpasz dziś, to nudny jesteś My jesteśmy sobą razem z tobą, i na zawsze Zajebią nas kiedyś za gorzką prawdę To tylko my, nasze rodziny, marzenia i sny Żyjemy w sumie w szarym tłumie, razem z nami ty
Mam ułożone życie, żona, córka, dom Powiedz coś złego o nich, uderzę w zły ton Nie wierzę w to, że mam jedną młodość Carpe diem nie jest moją pierdoloną modą Wiem, że każdy wdech to sekunda mniej z życia Jak każdy chcę czegoś więcej od życia Coś więcej z życia to rodzina i dom Nie kochanka, dwie fury, Lacoste Polo sport Wyrosłem na podwórku, nie na stałym łączu Puste półki i kartki, to jest mój oldschool (wnioskuj) Pamiętam PRL – ten burdel, wiesz mi Nadal wkurwiają mnie Urban i Jaruzelski Przykładam twarz do betonu, jest zimny jak mój wzrok Który tych, co mnie ranią przeszywa na wskroś Przegrywam, gdy ktoś mówi – „Ty egoisto” Patrzę wtedy w siebie i chcę wyjść stąd
Każdy stąd zgina palce w pięści, pięści Skurwysyński świat, gorsi i lepsi, lepsi Hajs kontra bieda, miłość walczy z brudnym seksem Jeśli nie zdradzasz i nie ćpasz dziś, to nudny jesteś My jesteśmy sobą razem z tobą, i na zawsze Zajebią nas kiedyś za gorzką prawdę To tylko my, nasze rodziny, marzenia i sny Żyjemy w sumie w szarym tłumie, razem z nami ty
Mam skromne m1, moje, Quiz w nim To się nie rozpadnie jak team Queen przez syf Daje styl na bit w mojej prywatnej mekce Przestań liczyć podwójne, słuchaj sercem Moks mój prywatny Bronx, wersy lecą stąd A marzy mi się trip, by odwiedzić Bronx Póki co jak papu, se bronx w garści trzymam Rzucam cierpkie słowa i se nim popijam Niebo płacze, nad miastem gęsty smog Padam na twarz a muszę mieć męski krok Nie każ wierzyć mi w prawdy ulic dziś Szukaj innych frajerów, którzy chcą tulić syf Nie robię filozofii z bycia moczymordą Nie pozuję na chojraka, spójrz mi w oczy – mądrość? Raczej zmęczenie, wkurwienie, determinacja Dojrzej, zrozum i mi przyznaj – racja
Każdy stąd zgina palce w pięści, pięści Skurwysyński świat, gorsi i lepsi, lepsi Hajs kontra bieda, miłość walczy z brudnym seksem Jeśli nie zdradzasz i nie ćpasz dziś, to nudny jesteś My jesteśmy sobą razem z tobą, i na zawsze Zajebią nas kiedyś za gorzką prawdę To tylko my, nasze rodziny, marzenia i sny Żyjemy w sumie w szarym tłumie, razem z nami tyTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.