M / MTS / Black-a-Boom feat. Tomson
To jest Tomson, MTS Jeszcze jeden numer o imprezce
Wiesz meritum sprawy nie będziemy tu pić kawy Wokół tyłkami kręcą i nie gorętsze od lawy Bez obawy portfel wypchany stówami możesz obstawiać na co je wydamy Hej barman stawiaj nam Driny na bar aj To nie na ram rządzi pij to i nie gadaj Dzisiaj nam tam wszystko jedno więc podaj nam Gorące niczym Tajwan gówno co wpływa go gardła Patroluje bar i parking niczym Ariel To prywatny bankiet weź czystą szklankę Poleję Ci czystą, czystą ci dołożę Jestem sadystą i nie bądź statystą joł pij to szybko Wtem widzę pannę podbijam, gadka się rozwija I nawijam, że MTS i podaje Drina wbija się jak żmija We mnie wzrokiem bijać przerywa i zbija poprawić makijaż Chwila jedna druga, seria za serią, ona wraca i nie grzeszy pruderią W tle z klubową scenerią robiła nie jedno Na chwile obecną jak Alkaida robi terror Wtem widzę przed oczami miraż ot co Woła koleżankę gorącą jak skina softport I przedstawia, zachwala, zwała jak long for Która z nich ma mokro nie wiem, ale jest ostro
To jeszcze jeden numer o imprezce I chodź było już parę ty wciąż chcesz jeszcze Membrany dudnią tym w każdym mieście Więc wyrzućcie ręce w powietrze, ho! x 2
A kiedy wchodzę na klub tonie czysty jak łza Kiedy bujamy falami to rób tak jak ja przecież Po to jest biba by się Gibać Zbierać się za szybko nie ma po co chyba a Więc tańcz, bansuj, karkiem kręć A tu stoisz się niepokoisz już na parkiet leć DJ wylewa siódme poty więc, co ty cieć Żeby olać panny co na ciebie ochoty Mieć nie będą wiecznie, leć w tym mieście wkręć się na bans, Jeśli koniecznie, grzecznie Do baru masz parę kroków i parę masz barów wokół Więc nie rozumiem skąd ten niepokój Tu od lat chodzi o tę samą kwestię bawić się w najlepsze i nie zejść za wcześnie Wiem, że rano może być boleśnie, olej Wstał nowy dzień, dzisiaj też będzie polej
To jeszcze jeden numer o imprezce I chodź było już parę ty wciąż chcesz jeszcze Membrany dudnią tym w każdym mieście Więc wyrzućcie ręce w powietrze, ho! x 2
Czas zacząć po przerwie gdybym miał puste ręce Mógłbym wam powiedzieć jak to jest być abstynentem Wyjaśniam, nie jestem, lubię procent Johny Walker lub absolwent plus grube noce Plus bit w uszach i rezonans pustym kiedy oni plus dym Wiesz nie jaram się tytoniem, barman polej, dolej, moja kolej Pokal w dłonie, czasu nie trwonię Ziom możesz stracić rozum, byle byś się nie zbłaźnił Laski tracą rozum i ściągają majtki I chcą tego tak jak chcą dobrej kaźni Użyj wyobraźni nie ma opcji byś był stratny My w dymie po godzinie, spragnieni nowinek Zmiana klubu, dalej upust nie na winie W gębach sucho płyn popłynie, ciśnie decherz Więc w kolejce, ciągle mało, chcemy więcej Sza sza szarańcza zbija do tańca Na opentańca DJ robi lepsze show od Dańca Sprawdź skubańca, jak wycina na winylach Mała skończ Drina i na parkiet wbijaj wywijać Ja i moja familia mamy pomysłów miliard Jak w tym grać, robiąc bibę większą niż ta w filmach Sza szatański Styl, sza szalony dril Nie wygra z tym, więc tańcz ile masz sił
To jeszcze jeden numer o imprezce I chodź było już parę piw wciąż chcesz jeszcze Membrany dudnią tym w każdym mieście Więc wyrzućcie ręce w powietrze, ho! x 2
Bla-Bla-Black-a-Boom tętni tym cały tłum Robimy tu szum, leje się wódka i rum Nim stracisz rozum, daj nam wotum zaufania Dziś meritum sprawy dobrze się zabawić x2 Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|