Wychowałem się na zboczach Alp, wśród wiernych psów i sań Jestem koziorożcem…żart… te sanie i grań Wychował mnie ksiąg sznur o tajemnej treści Jutro schodzę z gór jak w nogi ból, aż stawach trzeszczy Widziałem wasze grzeszki, brud, smród czuć na szczytach Nie wiem czy was psami szczuć czy o zdrowie pytać Pierwiastek destrukcji chwyta za skrzypce i gra Podczas obdukcji na szybce wyszło w każdej nitce DNA Jestem poszukiwaczem wielu znaczeń, niosę ostatnią wieść Od przodków, w rytmie kotłów oddawali gwiazdom cześć Ostatni dzień, ostatni deszcz...głupie plemię Mamo, co mam zrobić z tym papierkiem? - A wyrzuć na ziemię Wszystko zabijamy, dla poklasku, przyjemności z wycia W blasku niegodziwości, złego wpływu księżyca Jedyny gatunek, twór, co tworzy arcydzieła I tak szuka duszy, że dusi ze skór obdziera Zanosi się na deszcz, ostatnia niedziela, płaszcz Załóż i się płaszcz przed ludźmi z gór, z paszcz Leśnych, zbiera się nocna straż na grzesznych Wychodzimy z cieni wiecznych Kiedy ma szalupa przybliżyła niczym lupa brzeg Było słodko…Kantalupa, rajsko i w net Rozbili się państwo z browarami i sprzęt Grał... między kurwami zrodził się u mnie wstręt Blał! Kosmos wściekł, bo żeś wlał do rzek ściek W imię czego? Egoizmu, forsy jak Grek A ty spaliłeś całą wiedzę, w Aleksandrii ciemny wiek Nie mów mi, że niesiesz pokój, przodków proś o lek Ludzie mórz, ludzie twórz, wielkie dzieła W trudzie ze zbóż, tylko tchórz niszczy świat, co go wspiera Ostatnia niedziela, przed ostatni dzień na Ziemi Ten cykl się kończy, w końcu odejdziemy
To jest przedostatni twój dzień na Ziemi A pytaj siebie czemu, głośno śmiej Nie obejdziesz się bez tlenu, bez zieleni Ale bez ciebie będzie naszej matce lżej To jest przedostatni twój dzień na Ziemi A pytaj siebie czemu, głośno śmiej Nie obejdziesz się bez tlenu, bez zieleni ...błękit i biel
Wychodzimy z ziemi, z jezior...skrzek ostatnich płuc bez liści Spod kamieni jak żmii jęzor...stłuc… śnieg w kolorze wiśni Zobacz ostatniego lwa, kulę opłaciłeś ty By mieć zdjęcia dwa, dowodów górę, że masz większe kły Wychodzimy z mgły niczym upiory pierścienia Spod skrzydeł ćmy, cicho, jesteś chory, bez imienia Spod góry śmieci zostawionej na szlaku z widokiem Nie zobaczą go już twoje dzieci, przed rokiem Spojrzałem w oczy lisa stał w blasku kropel w locie Teraz z twojej czapki zwisa, jak jakiś sopel w złocie Matka Ziemia zbiera siły, tuż na krawędzi lasu Postawi mogiły... nie ma już czasu Zrozum to najlepiej od zaraz Nie ma możliwości żeby zabić te hałas Zrozum to najlepiej od zaraz Nie ma możliwości...skurwielu zabij mnie
To jest przedostatni twój dzień na Ziemi A pytaj siebie czemu, głośno śmiej Nie obejdziesz się bez tlenu, bez zieleni Ale bez ciebie będzie naszej matce lżej To jest przedostatni twój dzień na Ziemi A pytaj siebie czemu, głośno śmiej Nie obejdziesz się bez tlenu, bez zieleni ...błękit i bielTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.