Na policji się poznali, jemu rower ukradli Jej niebieską torebkę i pod ziemię się zapadli Sprawców było trzech, dwóch mężczyzn i kobieta Zapamiętali śmiech, twarze na portretach Pokazywali w gazetach, odzew był nikły W końcu nikt nie znalazł w stogu siana igły Ale oni się znaleźli, co wspominali mile Złe momenty zamienili w dobre chwile Uczucie uskrzydliło ich, serce mu skradła Oddała co najlepsze, dali jej na imię Wanda Na początku ciężko było, w kraju płaca marna Ale jak się ma dla kogo żyć to i kolonia karna Wydaje się plażą, budowali w mozole Małe ale własne gniazdo z Wandą po szkole Przesiadywali w parku, chlebem karmiąc kaczki Była piąta na zegarku, zło wypuściło macki Obserwowali wszystko, znajome postaci On myślał, że ma wszystko, ale nie, że wszystko straci W nocy gładził je po włosach, dziękując za ich bliskość Gdy dostał w głowę czymś ciężkim w wielką zapadł nicość Pochłonęła go jak przepaść, potem dostał kopa w brodę Lizał podłogę otumaniony smrodem Ocknął się związany, był bezradny jak dziecko A Wandę niczym lianę trzymała kobieta z torebką Dziecięcy długi warkocz owinęła w okół szyi I tak oboje w dzikim tańcu się wili Wandę udusili jej własnym warkoczem Matkę podpalili i oblali moczem Wyciągnęli wnętrzności i tulili jak swoje Spacer do wieczności, przez czerwone pokoje Obudził się w piekle, zdał sobie sprawę Że wpadli tak jakby na pączki i kawę Sprawców było trzech, dwóch mężczyzn i kobieta Zapamiętał śmiech, twarze na portretach Pokazywali w gazetach, odzew był ogromny, Ale nikt nie ujął sprawców tej wojny Lata na terapiach ulgi nie przyniosły Utknęli w fotografiach, w trójkę na tle wiosny Nie mógł w to uwierzyć, w całe krwawe dzieło, Co lata temu na komendzie się zaczęło Czy to był przypadek, czy może chory plan On, ostatni świadek, z tym pytaniem został sam Spacerując rano, nad morzem w szumie fal Rozmyślał, jak zwykle, o tym, jak zagłuszyć żal Było pusto jak zwykle, o wschodzie słońca Wtedy zobaczył trzy twarze, których nie zapomni do końca Niebieską torebkę na ramieniu tej kobiety, Odór zła jej towarzyszy z piekielnej planety Ruszył na nich, chwycił, co miał pod ręką Bił za utraconą miłość za wczoraj, jutro za piekło Zamordował ten bermudzki trójkąt, oddał się policji Mają mordercę i nie muszą tracić cennej amunicji Nieszczęście łączy ludzi, nieszczęście ich rozdziela Pewnych zbrodni się po prostu nie ocenia Nie mam odwagi, to kwestia sumienia, Nie stanu równowagi czy stanu oświecenia
Nieszczęście łączy ludzi, nieszczęście ich rozdziela Pewnych zbrodni się po prostu nie ocenia Nie mam odwagi, to kwestia sumienia, Nie stanu równowagi czy stanu oświecenia x4Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.