Dziś nie dostrzegam słońca, jakby ktoś zabił powieki gwoździami Deszcz puścił też od końca, puścił kanałami Poczułem twój zapach jak woń wanilii Mówił mi o kwiatach, dłoń twa w jednej chwili Na dwa mnie złapała, w sobie ciemność mam Choć utrzymać nie zdołała, tobie wierność dam I zapadłem znów gdzieś w siebie, stóp sześć pod ziemię Tu gdzie dzień to złudzenie, każdy cień chowa sumienie Ciemność ochrania nas przed tym czego widzieć się nie ośmielamy Przed surowym światłem dnia, niedoskonałościami
Ciemność trwa, ponieważ jest wszędzie Jest cierpliwa, zwycięża, wie, że wiecznie będzie Ciemność towarzyszy uwiązana do mych stóp codziennie Jedność w ciszy, jest w płonącym w ognisku drewnie Jest w moim nazwisku, a gdy się spotkaliśmy Zamieszkała w nas, a my zamieszkaliśmy
[x2] W samym centrum gwiazd, w samym sercu aż Cień pokrył znów twarz, dzień nie chce być nasz W samym sercu miast zwątpienie mieszka Niepewność, ciemność, cienie i cała resztal Schowam się przed tobą, ale nie ze strachu Potrzebuję pobyć z sobą, choć źle na siebie działam Ukryć pod podłogą trochę kiczu złego w smaku Byś mogła w ukryciu powiedzieć - wiedziałam Do następnego razu, zapal nocną lampkę Ciemność wychodzi pod drzwiami opluwając klamkę Nie od razu nawiedza mnie sen, jest mało przejrzysty Twoje ciało rzuca cień na złe myśli Wiem, moglibyśmy pójść gdzieś we czwórkę My i nasze cienie na chodniku wszczynające bójkę Moglibyśmy, ale dziś się nie widzimy Mów śmiało, słów mało, ciało w ciało leżymy To nie jest samotność, to zwykłe milczenie Zrzućmy z okna nasze cienie Oddajmy je chodnikom, wypuśćmy na podwórze Choćby po to tylko by pozostać sami z sobą w górze, dłużej
[x2] W samym centrum gwiazd, w samym sercu aż Cień pokrył znów twarz, dzień nie chce być nasz W samym sercu miast zwątpienie mieszka Niepewność, ciemność, cienie i cała reszta
Skąd mam wiedzieć, że to ty, w poradniku nie napiszą Zresztą nawet bym nie czytał, wolałbym rozmawiać z ciszą Gdy nawiedzasz moje sny, szkoda, że broni nie masz Strzeliłabyś mi w łeb, tak jak w dzień kolorem oczu strzelasz Mam słabość do pięknych kobiet z innych planet Nie pytam z której jesteś, nie chcę wiedzieć nawet Wprowadziłaś chaos, stałem się niepewny stanu Jak kiedyś los Laos zależny od Wietnamu Ze śmiechu pękła z prochem urna, tak historia jest zabawna Bez pośpiechu zrobisz ze mnie durnia, starczy i na klauna Wszystko mnie wkurza, ale poszedłbym za tobą Do cichego wzgórza, nawet rzucił bycie sobą Ciebie też chowają cienie, znamy się na sobie Rozkopiemy ziemię, rozbierzemy się na grobie Nie ma między nami wstydu, ale w kolejnej z alej Wpadliśmy na ciemność, nie widzimy co będzie dalej
[x2] W samym centrum gwiazd, w samym sercu aż Cień pokrył znów twarz, dzień nie chce być nasz W samym sercu miast zwątpienie mieszka Niepewność, ciemność, cienie i cała reszta Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.