Zrodzony z powieści, wrodzony w amoku Jest raczej szkaradny, w niezależnym tłoku Sam sobie lekarzem, sam sobie prawnikiem I mylne wrażenie, kto żywy ten nikim
Odgryziesz bliźniemu, język milczenia Nie znajdziesz niczego, godnego istnienia Jak cudny jest on w swym nie majestacie Z językiem na wierzchu, być może go znacie
A Ty zabij mnie srogo Ty zabij mnie mądrze Ja czuje to znowu Te zszargane rządze
Nie zrobisz mi tego Co ja tu zrobiłem Zabij mnie teraz I nie rób na siłę
Członki, narządy I inne podłości Z ciała Twojego Wyciągnę słabości
Zrób ze mnie błazna Przy milionowej publiczności Ja będę przy Tobie Przy Twojej ułomności
By zadać Ci cios By oddać co Twoje Dla Ciebie, przez Ciebie I Twoje paranoje
Oszukaj swą duszę Nim ja to zrobię Zanim ją wezmę Tak jakby swoje
Rozszarpie Ci serce, Potargam Ci skórę Wejdę do Ciebie Choćby przez dziurę
Nie będziesz już pragnąć Nie będziesz chcieć Ja zdecyduje Co wolno tu mieć
Zawładnę umysłem Wszystkimi ruchami Osiągnę swój cel Bez żadnych granic
Bez żadnych granicTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.