Cześć, jestem Janek, lat mam jedenaście i do spania muszę dość wcześnie kłaść się Raz, że dorosłych nie rozumiem, nie, mam swoje sprawy Dwa, mam malutki z drewna samolocik do zabawy.
Życie płynie pięknie i beztrosko, jestem mały Chciałbym być jak tata - załatwiać ważne sprawy Lecz teraz uciekam otrzepię się tylko z trawy Mama woła na obiad - koniec tej zabawy.
Szybko zjadam, biegnę łapać na twarz słońce, (ej) Jest furgonetka, ktoś coś krzyczy okropnie I idzie w moją stronę, strach zakłada wnyki Boję się! Niech to mnie nie dotyczy Lecz wybiega tatko i na pana jak lew ryczy w głowie chyba przepaliły mi się styki, Bo ja nic nie rozumiem a przecież to mój tata, Rozmawiam z nim codziennie, a teraz ten szarlatan On kopie go jak prąd, a ja biegnę mu na pomoc lecz mnie łapie las rąk, (o) I szarpie mnie, szturcha i targa i wrzuca Na tył furgonetki, gdzie już innych ludzi kupa.
Mama coś krzyczy, stoi zalana łzami A ojca rzucają obok do góry nogami Czy on umarł? Czy nie żyje? Ciągnę go za rękaw W międzyczasie w dal odpływa czarna furgonetka. Co się dzieje tato? Czemu nas zabrali? Nie mogę wytrzymać jak mama zalewam się łzami, Lecz wtem furgonetka staje - czas wysiadać, Szaro tu okropnie jakby zaraz miało padać, Pachnie tu brzydko, a ludzie chodzą smutni, Zewsząd dobiega mnie jęk i odgłos kłótni.
Pędzą nas jak bydło, ja nic nie zrobiłem Więc rzucam się a tata trzyma mnie przez chwilę, Mówi: "Synu to nie czas i miejsce na wygłupy, Idź grzecznie i proszę, nie oddzielaj się od grupy To takie krótkie wczasy, trochę tu zabawimy Więc nie płacz, pokaż z jakiej jesteś gliny Popatrz na tych ludzi, widzisz? Oni są chorzy Trzeba im pomóc, weź narzędzie do swej dłoni I pracuj synku pilnie, jakby miało nie być jutra Bądź szybki jak karabin, pracowity bądź jak mrówka A ostry bądź jak włócznia, gdy upadniesz szybko wstawaj Życie nie jest proste, życie to nie zabawa Więc idź przed siebie aż nie ujrzysz nieba bram, Jestem tu przy Tobie, nie zostaniesz nigdy sam."
Tak powiedział I wtedy też widziałem go po raz ostatni Ktoś chyba przysłuchiwał się tej rozmowie Ktoś chyba doniósł, nie wiem, Ja nic nie rozumiem Lecz stało się to tak:
Pan w mundurze bierze tatka na szeregu przód, Mi tłumaczy jakiś starzec: "Rozmawia ciągle wrzód, a śmierdzi okropnie, śmierdzi jak mysz Nic tu nie poradzę. Weźcie go pod prysznic"
"Witaj w piekle mały"Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.