Unoszę głowę i tak na co dzień znowu jestem na chodzie Nie myślę o pogodzie bo wiem że jest upalnie Wtedy zachowuje się nieobliczalnie Mogę wszystko dział na zmianę legalnie i nielegalnie Tak jest najwygodniej tak jest idealnie W porządku dnia egzystuje indywidualnie Wtedy odwiedzam moich ludzi Do nich zawsze wprost proporcjonalnie Najnormalniej w świecie Teraz wszyscy już w komplecie No przecież że ja ufam tej strukturze Dzień w dzień odczuwam to na własnej skórze Unoszę głowę ku górze I to mnie nie opuszcza Znowu trzeba się nastukać Decyzja słuszna Dobra gdzie się wbijamy Na schody pod meblami na brązowe kafelki Obok browar z butelki Sztuka wielka w moich rękach już skręcony To czyja jest kolego moja podaj ognia Dobra mam go w spodniach Nie ważne czy to weekend czy to środek tygodnia W lecie każdy dzień tak samo wygląda Od wczesnych godzin już podkręcony Reszta floty na później tak że będę spragniony
Ref.x4 Wiruz Dzień jak co dzień Ciał na kwadracie i na jego obwodzie
Unoszę głowę i widzę słońce pomarańczowe Czekam na chłopaków coś doczekać się nie mogę Zakładam nogę na nogę i na trawie się wyciągam Kolejnym buchem się zaciągam a Wareczki cały czas ubywa W bloku obok awantura się rozgrywa mnie to nie obchodzi Patrze jakaś blaza z metra wychodzi W moją stronę się kieruje Ta sztuka swoje wdzięki dumnie prezentuje Dokładnie jej ruchy obserwuje Nagle czuje ktoś mnie poszturchuje Ja dala w nią wpatrzony jak w boginie miłości Ocknąłem się wróciłem do rzeczywistości Do znajomych mi gości Wstałem każdemu rękę podałem Z nimi już do końca dnia plan ustalony miałem Wtedy do Darexa razem z nimi drogę pokonałem Na miejscu zakupu dokonałem odpowiedniego To nic złego to tylko dla sportu Potem na chwile boisko koło kortów Niejeden chłopaczyna od nas poszedł tam po wina Zanim coś się zaczyna wcześniej każdy coś spożywa Jeden gra a inny odpoczywa Delektuje się letnim klimatem To inny świata wymiar Trzymaj bo dopóki mam to się dziele To nie ściema w stylu audiotele To wszystko od serca dobry towar nas nakręca Do tego żeby ten dzień dalej kontynuować Nie ma konkretów trzeba coś wykombinować Oszacować całość funduszy Jestem na siedzibie i nic mnie stąd nie ruszy
Ref.x4 Wiruz Dzień jak co dzień Ciał na kwadracie i na jego obwodzie
Unoszę głowę i widzę niebo ciemne Miasto powoli zasypia beze mnie Do późnego wieczora tak codziennie Kumpel czuje to wzajemnie Świat wydaje się prosty dopóki mam pienie W kieszeni jeszcze tylko parę blach brzęczy Wiem na co je przeznaczyć ten problem mnie nie dręczy To te wakacje wciąż kursy na benzynowe stację W drodze mijamy już tylko nocną komunikację Z reszty więc uwag wiem co tu dostane Poproszę funkle i poproszę pianę Tereny obzykane skróty znam je na pamięć I wciąż przesiaduje na wolnej przestrzeni Pokładam się w zieleni albo na ławce siedzę I tak sobie pomyślałem że Piekarza odwiedzę Przysmaki tutejsze gorąca boa pieczywo jutrzejsze To wszystko rozwiązanie najmądrzejsze Rymuje o tym że do późna przesiaduje I tak z każdą nocą do domu nie mam wracać po co Tu mam wszystko czego mi potrzeba Alkomat się przelewa kilku znajomych zawsze się przewija Tak właśnie zabijam czas minuty i godziny Dni miesiące lata całe Tu pierwszy raz blanta posmakowałem I jego moc w pełni wykorzystałem Wszystko ma swoje uroki nawet betonowe bloki Masz pytania przyjedź zobacz Jest ich tu od zajebania Nic do ujęcia nic do dodania W tym miejscu kończę treść opowiadania
Ref.x4 Wiruz Dzień jak codzień Ciał na kwadracie i na jego obwodzieTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.