W berżeretkach, balladach, canzonach, Bardzo rzadko jest mowa o wronach. A ja mam taki gust wypaczony, Że lubię wrony.
Los im dolę zgotował nieletką: Cienką gałąź i marne poletko. Czarne toto i w ziemi się dłubie, A ja je lubię.
Gdy na polu ze śniegiem wiatr wyje, Żadna wrona przez chwilę nie kryje, Że dlatego na zimę zostają, Że źle fruwają.
Ale wrona, czy młoda, czy stara, Się do tego dorabiać nie stara, Manifestów, ni ideologii I to ją zdobi.
Gdy rozdziawią dziób - wiedzą dokładnie, Że ich głosy brzmią raczej nieładnie. Lecz nie wstydzą się i nie tłumaczą, Że brzydko kraczą.
I myśl w głowach nie świta im dzika, By krakaniem udawać słowika. By krakaniem nieść sobie pociechę I to jest w dechę!
Żadna wrona się także nie łudzi, Że postawi ktoś stracha na ludzi. Co na wrony, i we dnie, i nocą, Czychają z procą...
Wrony fruną z godnością nad rżyskiem, Jakby dobrze im było z tym wszystkim. I w tym właśnie zaznacza się wronia, Autoironia.
Nie udają słodyczy nieszczerze, Mężnie trwają w swym szwarccharakterze. Nie składają w komorę zasobną, Gdy więcej dziobną.
Wiedzą, że - mimo wszystkie przemiany, Nie wyrosną na rżysku banany. Nie zamienią się w kawior pędraki, Bo układ taki.
W berżeretkach, balladach, canzonach, Bardzo rzadko jest mowa o wronach. A ja mam taki gust wypaczony, Że lubię wrony.
Los im dolę zgotował nieletką: Cienką gałąź i marne poletko. Czarne toto i w ziemi się dłubie, A ja je lubię.
A ja je lubię.
(c) 2011 wyk.: Gaba Kulka Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|