To był zwykły wieczór w tym mieście, standard w tych rejonach Gdzie dwóch podobnych do nas szło dzieło swe wykonać Trzeba uważać w tych stronach, gdy w grę wchodzi rasa Ktoś coś zjebał? więc dwóch arabów idzie zajebać białasa W imię zasad Ahmed i ten po prawej Chyba ma na imię Hassan i 25 lat prawie I parę godzin temu właśnie jego młodszy brat Mając w oczach strach, opowiedział mu o całej sprawie A więc parę dni wcześniej we wrzasku, przerwy trakcie W jednym z paryskich ogólniaków z poprawczakiem na kontrakcie Mijając białych trwających w rasizmu akcie Usłyszał, że jeden z nich araba zajebać chce Nie bez powodu, bo bez powodu to bezsens Przez jakąś białą dupę, która z białym być już nie chce A na domiar złego, na tego białego miejsce Wskoczył jeden z nich określany przez tych mianem śmierdziel To stanie się dziś albo jutro Brat Hassana nie umiałby zliczyć ile razy słyszał takie gówno Spokój tu jest wizją złudną Chyba, że jutro kogoś stąd wyludnią - trudno
Nigdy nie bałem się klamek, tak jak nigdy nie myślałem, że mnie dorwą i dostanę. Polowanie na mnie I gdy oberwałem w ramię pomyślałem co po mnie zostanie- lista i te trzysta baniek. Moja krew wsiąka w ubranie. Czuję, że spływam po ścianie. Jest źle, ale nie fatalnie. Jeszcze mam zadanie. Wreszcie znam odpowiedź na pytanie: kim jest tamten człowiek. Czuję dreszcze. Czas na spowiedź. Powietrze łapię jak w kleszcze fachowiec. Najlepsze, że przestrzelili mi "to", więc nikt się już z "tego" niczego nie dowie. Ja to miałem na to wyjebane, ale oni zbierali o nich dane wszystko skatalogowane mieli, wszędzie swoje uszy i oczy. Wiedzieli kto, co, gdzie, z kim i jak nawijał i o czym. Newsy z branży, setki melanży, kontakty. inny język, więzy i pakty. Pewnej nocy moi mocodawcy przedstawili przedstawienie mi : w roli oprawcy wystąpisz na scenie ty. Myślę- pierdolenie, sam wie jak załatwić to. Olśnienie- znam fach, myślę tak: na ułatwienie wyślę dwóch... za kilka stów zlecenie.
Przez minut siedem, do miejskich legend, fonów Kondolencji ziomów, nie wie nic, bo nikt nic nie mówi nikomu A po domu kręcił się brat któremu wszechświat się łamał Znał ich mniej i musiał poinformować Hassana Słyszał cały plan na zamach, gadał twardo jak skała Tłumacząc, że myślał, że to zwykła przechwała Historia brata zmierzała tam gdzie finał A on przypominał sobie o podbojach kuzyna Jak miesiąc długi dzień w dzień inną białą zapinał Mimo ostrzeżeń, że to tutaj burdy może wszczynać Wieczór powoli się zaczynał Złapał za telefon i pognał gdzie zdarzeń lawina Jego brat wiedział, że może nie wrócić A na pewno nie wróci zanim słońce znów zacznie się wspinać po blokach Dwóch typów z przeróbką glocka Przez dzielnię gdzie mogli by ich odjebać na pokaz Wśród swastyk na flagach, w oknach, na murach i blokach Gdzie biali powykreślali z Biblii słowo kochać Znaleźli budynek i piętro Znaleźli drzwi, za którymi ktoś dziś pozna co to piekło Przybyli tutaj z misją jedną Choć tak naprawdę niczego nie są pewni na pewno Dni spierdalają szybciej niż euro z konta Nawet te pełne plusów o nastoletnich mordach
To był błąd mniemam stąd, że nie da się nie brudzić rąk. Ludzi wystudzi mój sąd. Wziąłem broń myśląc "giń" i "płoń". Nawet nie wyszedłem przed dom, to był on. Padł strzał, potem biegłem jak koń, cwał, drugi strzał prawie kurwa urwał mi dłoń, trzeci ledwo ominął skroń. Polała się krew, czułem gniew, jak dżungli zew lew- tak się skundli to wbrew... i gdy oberwałem w ramię, pomyślałem co po mnie zostanie- lista i te trzysta baniek...Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.