Możesz szczekać, a i tak mnie nie ugryziesz Jestem gdzieś wyżej, stamtąd już cię nie słyszę Możesz piszczeć, możesz jęczeć i skomleć Nawet słowem o tobie nie wspomnę
Możesz szczekać, a i tak mnie nie ugryziesz Jestem gdzieś wyżej, stamtąd już cię nie słyszę Możesz piszczeć, możesz jęczeć i skomleć Nawet słowem o tobie nie wspomnę
To chleb dawnych lat k*rwo z f*utami w łapach Kiedyś każdy miał zapał, dziś każdy się sapał Czuję z ich pysków smród, gdy kopiąc własny grób Klną imię które nadał im ich własny lud A chłód pustych sal dorywa gardła przez sitka Usta jak k*rwy p*zda, puki płacą i bit gra Mówiłem "nie umiesz to z nim nie igraj" Teraz za byle dała łykaliby spermy w litrach Nie wiem czemu się dziwisz Prawda jest jak Ibisz z reguły wkurwia i jest przykra Polski rap to gonitwa Geniuszem być nie trzeba, Wygra ten kto wyżej dupy da i za więcej się sprzeda Dwulicowość idoli nastoletnich pizd Raz iskrzy i na to kurwa patrzeć nie da Biorę te całe sciemniactwo za pysk Postanowiłem was kurwa pogrzebać
Możesz szczekać, a i tak mnie nie ugryziesz Jestem gdzieś wyżej, stamtąd już cię nie słyszę Możesz piszczeć, możesz jęczeć i skomleć Nawet słowem o tobie nie wspomnę
Możesz szczekać, a i tak mnie nie ugryziesz Jestem gdzieś wyżej, stamtąd już cię nie słyszę Możesz piszczeć, możesz jęczeć i skomleć Nawet słowem o tobie nie wspomnę
Chwile, wystarczy ułamek szansy Mam schizy czuję krew to mój koń trojański Chcesz panczy o przekaz pieprze walkę o tron Wśród Mc gdzie większość jest jak Elton John i jego rząd Dla bez polotu kotów, pobocze niech tam harują krocze Łamię w pół każdą wiotką kurwę Niech puszcza pawie za burtę Gdy topię łódkę i zrywam żagiel zlany potem to tylko ja Kim Woter Dotknięcie geniuszu dla tysięcy uszu Wersy prawdy, rzeczywistość to mój warsztat Dzieciak pragnie sławy pierwsza płyta szybko falstart Patrze na rap, co drugi to tytan Do niedawna wypluwał, dziś chce wszystko połykać Witam w bloku, w rynsztoku, mięty nie ma Ja nie zwierze bez skrupułów, uwalniam od cierpienia.
Możesz szczekać, a i tak mnie nie ugryziesz Jestem gdzieś wyżej, stamtąd już cię nie słyszę Możesz piszczeć, możesz jęczeć i skomleć Nawet słowem o tobie nie wspomnę
Możesz szczekać, a i tak mnie nie ugryziesz Jestem gdzieś wyżej, stamtąd już cię nie słyszę Możesz piszczeć, możesz jęczeć i skomleć Nawet słowem o tobie nie wspomnę
Flow na cmentarz w tą otchłań bestwialstw Do komnat piekła, o których mało kto pamięta Głód, smród, choroby, klęski, wojny, mury Getta, Brud, chłód, obozy męki, mordy, których nie znasz Zapraszam do komory śmierci, podstawione wagony na Oświęcim Nie ważne czy to demony, aniołowie, święci Wszyscy rano w grobie legli i to piekło spadło na nas jak na pentagon wierni.
Witam cię z centralnych piekieł, z jebanego mordoru Wiszą w dół ze skalnych sklepień, szarańcze czarnych aniołów Z kopców czaszek śliskie węże wypełzają z oczodołów Brak tlenu i miks z popiołu z odorem siarkowodoru Serce jednego z żywiołów, powietrze ciężkie jak ołów Wszech obecna woń terroru, w drutach bez izolatorów Wreszcie ziemia, która parzy w stopy czarny chór żniwiarzy Ja maluje ból z ich twarzy, wylęgarnia brudnych maszyn
Możesz szczekać, a i tak mnie nie ugryziesz Jestem gdzieś wyżej, stamtąd już cię nie słyszę Możesz piszczeć, możesz jęczeć i skomleć Nawet słowem o tobie nie wspomnę
Możesz szczekać, a i tak mnie nie ugryziesz Jestem gdzieś wyżej, stamtąd już cię nie słyszę Możesz piszczeć, możesz jęczeć i skomleć Nawet słowem o tobie nie wspomnęTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.