Było raz drzewo migdałowe Kwitło pachnące i różowe Nie ma go już dziś i nikt nie wie Że w migdałowym tym drzewie Dziwny utaił się czar
Kiedy przypadkiem Pod drzewem tym rzadkiem Złamał słowo ktoś, lub skłamał Budził się w drzewie niepokój i dreszcz Białych płatków spadał deszcz
Choć żaden wiew Nie szeleścił wśród drzew Widział, kłamca, jak krzew cudny drży I jak zeń płatki spadają, jak łzy
Przez tyle lat Drzewo to kwitło znów Wciąż słuchało i przysiąg i słów I wciąż roniło swój kwiat
Aż, wreszcie raz, pewnego ranka Carmen wysmukła, czarnobrewa Wzięła za rękę kochanka Z trwogą przywiodła do drzewa Spytała: czy kochasz mnie
Kiedy ukradkiem Pod drzewem tym rzadkiem On przysięgał, że ją kocha Drzewo zadrżało, jak zawsze, od lat Lecz ani jeden nie spadł kwiat
Choć silny wiew Zaszeleścił wśród drzew Widział kłamca, że nie drży ni kiść Nie spadł płatek, ni kwiatek, ni liść Czyż tego dnia krzew utracił swą moc Nie, to Carmen kwiat każdy do pnia Przywiązała przez nocTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.