Señora Bianka z Madrytu Jest w pełni rozkwitu A jednak okropne ma zmartwienie I to zmartwienie gnębi ją szalenie Nie może jeść ni spać Ni na gitarze grać!
Do córki mówi: O, Anno Tyś ciągle jest panną Choć dawno powinnaś być mężatką! A buzię miłą przecież masz i gładką Więc wreszcie ktoś pojawi się Kto weźmie cię
Do domu wkroczy, zdejmując swe sombrero Caballero! Caballero! Z ukłonem szepnie wytwornie: Mio quero… Caballero! Caballero!
A potem doda czule: O, urocza donno! Czy zechcesz być mi skłonną I pokochasz mnie? I znów się skłoni uroczy caballero I córeczce oświadczy się!
Señora Bianka z Madrytu Jest w pełni rozkwitu Aż wokół sąsiadki zazdrościły Bo zjawił się uroczy ktoś i miły
I widać było, że w zamiarach zjawił się Co dzień przychodził z kwiatami I chodził z paniami Na lody do sklepu narożnego Aż zdecydował się i dnia pewnego Pomyślał: Kocham ją! I na odwagę wziął!
Do domu wkroczył, zdejmując swe sombrero Cabellero! Caballero! Z ukłonem szepnął wytwornie: Mio quero Caballero! Caballero!
A potem dodał czule: o, urocza donno! Czy zechcesz być mi skłonną I pokochasz mnie? I znów się skłonił uroczy caballero I… mamusi oświadczył się! Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|