Pojechał Michał pod Częstochowę Tam kupił buty siedmiomilowe Co stąpnie nogą siedem mil trzaśnie Bo Michał takie buty miał właśnie
Szedł pełen dumy, szedł pełen buty W siedmiomilowe buty obuty W piętnaście minut był już w Warszawie Tutaj powiada, dłużej zabawię
Żona spojrzała i zapłakała Już nie dopędzę mego Michała Żona spojrzała i zapłakała Już nie dopędzę mego Michała
Dzieci go ciągle tramwajem gonią A on już w Kutnie, a on już w Błoniu Wybrał się Michał z żoną do kina Lecz zawędrował do Radzymina
Chciał starszą córkę odwiedzić w mieście Adres wiadomo, Złota 30 Poszedł piechotą, bo było blisko Trafił na Złotą, ale w Grodzisku
Raz się umówił z teściem na rynku Zanim się spostrzegł był w Ciechocinku. Pobiegł z powrotem myśląc, że zdąży I wnet się znalazł na rynku w Łomży
Chciał do Warszawy powrócić wreszcie Ale co chwila był w innym mieście W Kielcach, w Kaliszu, w Płocku, w Szczecinie I w Skierniewicach, i w Koszalinie
Nie mógł utrafić, więc pod Opocznem Jęknął żałośnie: Tutaj odpocznę Usiadł i spojrzał ogromnie struty Na swoje siedmiomilowe buty
Zdjął je ze złością, do wody wrzucił I na bosaka do domu wrócił Zdjął je ze złością, do wody wrzucił I na bosaka do domu wrócił. ------------------------------------------------------------------- tekst edytował: krzada1956Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.