If but some vengeful god would call to me From up the sky, and laugh: “Thou suffering thing, Know that thy sorrow is my ecstasy, That thy love's loss is my hate's profiting!”
Then would I bear it, clench myself, and die, Steeled by the sense of ire unmerited; Half-eased in that a Powerfuller than I Had willed and meted me the tears I shed.
But not so. How arrives it joy lies slain, And why unblooms the best hope ever sown? —Crass Casualty obstructs the sun and rain, And dicing Time for gladness casts a moan. . . . These purblind Doomsters had as readily strown Blisses about my pilgrimage as pain.
Z koszmaru uciekać w koszmar Inaczej już nawet się nie da Pierwszy koszmar to ja Drugi, to przyziemnie udręki
Pierwszy koszmar jest istnieniem Drugim koszmarem jest noc A w nocy chciałbym widzieć coś więcej Niż lęk, brak gruntu i przestrach
I w mgle bym chciał widzieć coś więcej Niż tylko tę, kurwa, trwożąca tajemnicę I w niej chciałbym widzieć Chociażby uśmiech pogardy demiurga A widzę już tylko Ślepy traf, bezkres i bezsensTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.