Egzystuje jak duch pośród miejskiego zgiełku czuje w środku ból siedząc znowu sam po ciemku pośród dźwięków zasypiam co noc mordo pisze na okrągło przy mnie non stop samotność wstaję słonko o świcie myślę by zarzucić pętlę choć kocham mocno życie co dzień się tu męczę zwrote sieknę ucieknę stąd na chwilę inaczej głowa mi jebnie jak se nie nawinę choć żyję nieszczęśliwie doceniam każdą minutę bo świat jest piękny tylko styki zepsute chciałbym gdzieś stąd uciec a tak po prostu najchętniej bym się naćpał mówię ci prosto z mostu czas się ogarnąć w końcu wiem co mam do zrobienia ważna praca nad głową by zmienić sposób myślenia przemianę duchową chyba przeżyłem całkowicie spokorniałem gdy zdrowie straciłem nie piję nie walę miechów czternaście walczę ze sobą stale pogłębiam z Bogiem relację problemy emocjonalne przyczyną niepowodzeń uporczywe myśli skrajne towarzyszące na co dzień kręci się kołowrotek paruje bania stos zapisanych zwrotek gdy samotność dopierdala dwadzieścia dwa lata zara mi pierdolnie ciągła zmartwień fala powiedz czy masz podobnie nieprawdopodobnie jak czas przecieka przez palce co mam ci powiedzieć dalej o zdrowie walczę dwadzieścia jeden lat jebnąłem na zawał ciężki w życiu mam start lecz nie zamierzam płakać nad losem się użalać ziom również nie będę cokolwiek on przyniesie wezmę go w ręce życie ciężkie jeszcze ciąży niepełnosprawność ważne by się w tym nie pogrążyć walczę choć czasem mam dość muszę pokonać złość zerwać z przeszłością przestać martwić się przyszłością zająć teraźniejszością nieszczęśliwy z wyboru jestem tak naprawdę pokochałem ten stan ziomuś wydostać się z niego pragnę Gdy byłem w karnawale to nie myślałem wcale wjebany w twarde grę bo sary przećpane upadłem na nowo wstaję i nie zapomnę kto został przy mnie i mi kopsał rady dobre wychodzi słońce cieszę się każdą chwilą co spędzam z moimi braćmi jesteśmy rodziną tu gdzie wartości nie zginął szacunek poważanie człowiek człowiekowi równy na wieki wieków amen najłatwiej kurwa z chorego zrobić idiotę jestem ciekaw czy myślałeś co będzie z wami potem samotne noce przy kresce w pustym domu pamiętasz jak wróżyłem stało się faktem ziomuś ciągle z głową do przodu mam w siebie wiarę nie będę wisiał nigdy się nie załamię na Wrotków jadę potem Kalina wita już nie rozmyślam mordzia wagon jointem mnie wita
Znów leżę na wyrku zalewa mnie fala myśli za dnia napady agresji i wybuchy nienawiści brak kontroli równowagi z bliskimi nie raz kosa jednym brakuje odwagi dla innych to głupota żyje tu gdzie kozi gród tu rodzinę mam i kumpli gdzie na ludzi twarzach ból ludzie na ogół są smutni idę znów odwiedzam grób swej nienarodzonej córki ojca swej wybranki co przywiązał sznur do klamki takie niespodzianki nam przyniesie życie nie wiem trzeba brać na barki kiedy wszystko się jebie odblokuje głowę może jak zajmę się rapem mam na życie patent i nie tracę wiary w siebie zarzucam słuchawki wyprowadzam psa na spacer myślę co u mojej matki którą spotykam czasem z którą nawet nie gadam ona tak wybrała raczej moje życie moja sprawa co wasze nie inaczej święty też nie jestem żyje jak Pan Bóg przykazał tylko przed nim klęknę przed nim będę się spowiadał kichawy nie wtrącaj bo za ojca nie mam ciebie ty mnie kurwa nie osądzaj on zrobi to lepiej kiedyś kawał drania dziś zupełnie inny facet kiedy tam nie było spania ktoś przytulał na tym garze dużo picia dużo ćpania dużo mocnych wrażeń dziś odwrotny zarys zdarzeń i realizacja marzeń.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.
